Kiedy dojechali na miejsce dochodziła szósta rano. Liliana, zmęczona wydarzeniami z wieczora zasnęła już w połowie drogi nie słysząc co chwilę wibrującego telefonu, który nie chciał dać dziewczynie spokoju. To Max próbował się dodzwonić, jednak na próżno. Paul w końcu wrzucił telefon na tyknie siedzenie dając Lilce odpocząć. Przez całą drogę co chwilę spoglądał na swoją byłą dziewczynę, zdając sobie sprawę, że naprawdę nadal ją kocha jednak jeśli tak jest to nie może stawać na drodze jej i Maksowi, nawet teraz, jak wszystko się popsuło, musi wierzyć, że im się uda, bo tak właśnie zachowa się ktoś kto kocha platonicznie.
Gdy w końcu dotarli do Zakopanego Paul wybrał jeden z lepszych pensjonatów i zostawiając śpiącą dziewczynę poszedł zakwaterować ich w pokojach. Na szczęście mieli jeszcze wolne miejsca tak więc chłopak po chwili był z powrotem. Delikatnie zaczął budzić Lilkę.
- Liluś, obudź się. Jesteśmy na miejscu - gładził dłonią po jej policzku, a ta leniwie zaczęła otwierać oczy.
- Co? O co chodzi? - Zapytała przeciągając się i rozglądając dookoła.
- Jesteśmy w Zakopanem, tak jak chciałaś.
- A, no tak - mruknęła bardziej do siebie i zrobiła skrzywioną minę, bo wspomnienia znów wróciły.
W końcu zebrali się i skierowali do góry, gdzie w pięknym pensjonacie czekały na nich pokoje.
- Zostaniesz ze mną? Nie chcę być sama. - mruknęła, kiedy oboje naciskali na klamki swoich drzwi.
- Jeśli chcesz. - Zakluczył drzwi swojego lokum i razem z dziewczyną wszedł do jej pokoju. Liliana rozejrzała się uważnie i pierwsze co dostrzegła to wielkie, miękkie łóżko i uchylone drzwi do łazienki. Właśnie w tym momencie zapragnęła wziąć długą, odprężająca kąpiel i położyć się spać. Paul przyznał jej rację, kiedy podzieliła się z nim swoją wizją i powiedział, że on również pójdzie się odświeżyć ale szybko do niej wróci. Ta tylko kiwnęła głową i biorąc jakieś przypadkowe rzeczy z torby zamknęła się w łazience.
Popatrzyła w lustro, to już nie była ta sama dziewczyna co nie całą dobę temu. Jej makijaż był rozmazany, oczy podpuchnięte i czerwone, a w głowie miała pełno okropnych myśli. Tak bardzo je chciała stamtąd wyrzucić, pozbyć się ich, ale nie mogła. To co się stało było silniejsze od niej.
Długa, wymarzona kąpiel Lilki nie trwała jednak tyle ile się spodziewała. Kiedy tylko rozsiadła się wygodnie w dużej wannie dopadły ją ponure myśli. Próbowała je powstrzymać myśląc o czymś przyjemnym, jednak to wszystko było na nic. W końcu zrezygnowała, umyła się w pośpiechu i wyszła z łazienki, gdzie tak jak obiecywał czekał na nią Paul.
- Połóż się - rozkazał - a ja przy tobie posiedzę.
- A Ty, nie jesteś śpiący? - Zapytała zatroskana.
- O mnie się nie martw - w tym momencie przykrył Lilkę po czubek nosa grubą pierzyną i zaczął głaskać delikatnie po policzku dopóki nie zasnęła. Kiedy tak się stało zszedł na dół, aby z jadalni wziąć jakieś smakołyki.
Gdy zjawił się ponownie w pomieszczeniu, Liliana siedziała prawie na baczność i tępo wpatrywała się w ścianę, a z jej oczu kapały łzy. Chłopak w pośpiechu odstawił tacę z posiłkiem na najbliższy kredens i usiadł obok niej z zamiarem wyciągnięcia jakichś informacji.
- Dostałam sms'a, od Maxa. Z początku nie chciałam go czytać, ale moja naiwna ciekawość zwyciężyła i otworzyłam wiadomość. Przepraszał, pisał, że to nie prawda, że on mi udowodni, że to jakiś chory żart tej dziewczyny, że mnie kocha, żebym mu wybaczyła....
- Lila..- zaczął mówić, jednak ona nie zwróciła na niego uwagi, ciągnęła dalej zanosząc się co raz większym szlochem.
- A ja z jednej strony go nienawidzę, tak cholernie go nienawidzę, że mogłabym go zabić. Tak mocno mnie zranił i skrzywdził, ale z drugiej strony kocham go jak nikogo innego, zależy mi na nim tak mocno, że najchętniej w tym momencie pobiegłabym do Warszawy, żeby go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. A wiesz co jest najgorsze? Że nie mogę tego zrobić. Nie mogę bo jest ostatnim kurwa kretynem! - Ostatnie słowa wykrzyczała i wybiegła z łóżka, otworzyła drzwi balkonowe i stanęła na tarasie, w samej piżamie, która składała się z krótkich spodenek i jakiegoś podkoszulka.
Chłopak poszedł za nią i bez słowa dał jej do ubrania buty, a na plecy narzucił swoją kurtkę. Stała tak mechanicznie wkładając zmarznięte już stopy w cieple obuwie i wtulając się w za dużą kurtkę. Z jej oczu nadal płynęły łzy. Próbowała się opanować, patrząc na ten prześliczny, górski krajobraz, jednak wszystko było na nic bo w jej głowie był tylko Lian. To z nim chciała tu być, patrzeć na te piękne widoki, pić rano kakao i śmiać się aż do utraty tchu.
Dopiero po dwóch godzinach doszła do siebie. W tym czasie Paul patrzył na nią nie próbując w nic ingerować bo kiedy chciał coś powiedzieć krzyczała na niego, a w jej oczach pojawiało się jeszcze więcej łez, dlatego postanowił to przeczekać, tak było najlepiej, chociaż nie najprościej. Bardzo chciał jej pomóc przejść przez to wszystko tylko za żadne skarby świata nie wiedział jak ma to zrobić.
- Kup mi alkohol, dużo alkoholu. Jak wrócimy oddam Ci pieniądze, ale teraz idź i kup mi alkohol - zażądała w pewnym momencie.
- Ale to Ci nie pomoże - zaprotestował.
- Ale to Ci nie pomoże - zaczęła go przedrzeźniać
- Liliana, proszę Cię...
- Liliana, proszę Cię.
- Wiesz o tym, że to nie jest rozwiązanie by zapomnieć.
- A wiesz, że mnie to gówno obchodzi?!- wydarła się w końcu - Albo mi pomożesz w taki sposób jaki ja chcę, albo już teraz możesz wypierdalać do Warszawy. Co wybierasz?
- Ale...- w tym momencie spojrzała najgroźniejszym ze swoich spojrzeń. - dobrze, ale to tylko jeden jedyny raz.
Pójście do sklepu po potrzebne zakupy nie zajęło Kolbie dużo czasu. Wyrobił się w nie całe trzydzieści minut. Gdy zjawił się w progu pokoju Fiszka rzuciła się na trzymaną przez Paula siatkę i wyjęła pierwszą lepszą butelkę, którą odkręciła i bez żadnej krępacji, przykładając do ust i przechylając upiła spory łyk po czym usiadła na łóżku powtarzając tę czynność kilkakrotnie tak, że po pięciu minutach nie było już ponad połowy zawartości w butelce. Chłopak usiadł w fotelu stojącym pod ścianą i z politowaniem patrzył jak Liliana z każdym wypitym łykiem stacza się na dno. Nie chciał na to pozwolić, ale nie miał wyjścia jeśli nie chciał kolejnego wybuchu złości ze strony dziewczyny.
Liliana nie oszczędziła ani jednej butelki. Skończyła spożywać dobrze po dwunastej w południe i o dziwo nie była ani trochę pijana co wyprowadziło ją z równowagi, jednak nie miała czasu żeby się nad tym zastanawiać ponieważ jej telefon wydał z siebie przeraźliwy dźwięk obwieszczając, że ktoś próbuje się z nią skontaktować.
Niechętnie wygrzebała z pościeli dzwoniące urządzenie i spojrzała na wyświetlacz. Julita. Zastanawiała się dłuższą chwilę, aż w końcu nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Tak, słucham?
- Liliana, tak się cieszę, że odebrałaś! - Radość w jej głosie przyprawiła Lilę o mdłości.
- No, odebrałam i co z tego? Chciałaś coś konkretnego?
- Zapytać jak się trzymasz? Martwimy się o Ciebie. Wszystko jest nie tak jak powinno, kurwa.
- Zacznijmy od tego czy się w ogóle trzymam, bo w to akurat wątpię, jest mi tak bardzo źle, że sobie nawet nie wyobrażasz jak bardzo, ale się staram nie myśleć. Jest tak jak nie powinno, ale już chyba nic tego nie zmieni. Wrócę niedługo, a wtedy zacznę życie od nowa, bez Maxa.
- Przykro mi. - Po tych słowach przyjaciółki Liliana rozłączyła się i rzucając telefon byle gdzie wyszła na taras. Tam najlepiej jej się myślało, gdy wiatr co chwilę szargał jej włosy i zostawiał ślad na policzkach, które z każdą chwilą stawały się zimniejsze.
Przez resztę dnia Liliana była nieobecna. Krzątała się po pokoju nie wiedząc dokładnie co chce ze sobą zrobić. Raz chciała zaćpać, a za chwilę przypominała sobie ostatnią rozmowę ze swoim chłopakiem na temat brania i rezygnowała z tego pomysłu. Tak bardzo chciała, aby to wszystko to był jakiś pieprzony sen, z którego może się za chwilę obudzić. Jednak nie był. Z każdą minutą stwierdzała, że to nie jest sen, że to jest chora rzeczywistość, w której wszystko co kocha zawsze zostaje jej brutalnie odebrane. Nie zwracała uwagi na Paula, tak jakby go w ogóle nie było. Żyła własnym życiem, własnym problemem, zmartwieniem. Nie chciała nikomu mówić co czuje, chciała to zatrzymać dla siebie. Dlaczego? Tego nie wie nawet ona, przecież jeśli by się komuś wygadała zrobiłoby się jej lepiej, ale nie. Zawsze była uparta i pod tym względem zamknięta w sobie. Nie bardzo lubiła się zwierzać z tak intymnych dla siebie spraw. Jej ból był jej bólem, a komuś nic do tego. Tak bardzo chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię i już nigdy nie musieć wychodzić, a najgorsze było to, że żal i gniew na chłopaka mieszał się z miłością do niego i w takich momentach w ogóle nie wiedziała co myśleć. Wiedziała, że nie jest to normalne, ale przecież ona nigdy nie była normalna czy przeciętna. Zawsze miała to coś, co pakowało ją w przeróżne kłopoty i tak jest do dziś.
Dopiero wieczorem postanowiła porozmawiać z Paulem.
- Słuchaj - zaczęła bez ogródek jak to miała w zwyczaju - chcę żebyś wyjechał. Chcę zostać sama ze swoimi myślami i moim bólem.
- Nie zostawię Cię tu, martwię się o Ciebie.
- To się możesz martwić w zaciszu swojego domu, gówno mnie to interesuje. Chcę żebyś wyjechał.
- Ale, jak wrócisz?- Starał się przeforsować swoje zdanie.
- A to akurat nie powinno Cię interesować. I tak powinieneś się cieszyć, że chciałam, żebyś mnie tu przywiózł.
- No ale...
- Nie ma żadnego ale, albo Ty się stąd wyniesiesz, albo ja. Wybieraj.
- Ale...
- Przestań mi tu się wtrącać. Masz godzinę i nie chcę Cię tu widzieć! - krzyknęła i wbiegła do łazienki trzaskając drzwiami.
Chłopak stał zdezorientowany na środku pokoju przez prawie piętnaście minut. Nie chciał zostawiać jej samej, nie w takim stanie, ale nie miał innego wyjścia. Jeśli tego nie zrobi ona będzie się tułać po Zakopanem i spać, gdzie popadnie a tu przynajmniej jest bezpieczna. Postanowił zapłacić za jej cały pobyt, nieważne ile zostanie. Ustalił to z recepcjonistką, kiedy schodził to wyjścia.
Tak jak chciała Liliana, po godzinie już go nie było. Tak jak chciała została sama. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła wyrzucając Paula. Teraz wszystkie myśli będą jeszcze bardziej spotęgowane, nie będzie miała z kim porozmawiać, została sama jak palec, ale przecież tego chciała. Po chwili doszła do wniosku, że nie będzie użalała się nad sobą jak jakiś rozpieszczony bachor, któremu zabrali lizaka. Wzięła szybki prysznic, umalowała się, ubrała ciepło i postanowiła wyjść na spacer. Chciała odetchnąć od tego wszystkiego, chciała poczuć się w jakimś stopniu wolna chociaż wiedziała, że tak się nie stanie jeszcze przez długi czas, dopóki nie przestanie kochać Maksymiliana.
Ojeju <3 W końcu się doczekałam tego rozdziału! Mam nadzieję, że wkrótce Lila porozmawia z Maksem i wszystko sobie wyjaśnią <3 Z niecierpliwością czekam na następny. Pozdrawiam i życzę weny do dalszego pisania:*
OdpowiedzUsuńPaul mógł zostać w pensjonacie, przecież miał swój pokój. Po prostu siedziałby tam i nie pokazywał się jej na oczy ;p.
OdpowiedzUsuńA ja tam uważam, że Lilka nie powinna być Maxem. Nawet jeśli był to żart tamtej dziewczyny i miałby mu wybaczyć. Jakoś tak do siebie nie pasują. Może to dlatego, że wciągnął w nią narkotyki. I nie mówię tu, że powinna być z Paula. Może pozna jakiegoś górala ;d.
Czekam na następny rozdział.
Lilka jest niemożliwa, a Paul niepotrzebnie na wszystko jej pozwalał. Powinien się postawić i zadbać o nią, bo w takim stanie dziewczyna nie myśli racjonalnie i wścieka ją każda najdrobniejsza rzecz. Teraz, jak została sama, to dopiero może narobić głupstw ze złości.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na nowy rozdział u mnie :)