poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział jedenasty: " A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szcześciem..."

Święta minęły bardzo miło, ale niestety zbyt szybko. Już w drugi dzień świąt trzeba było wracać do Warszawskiej rzeczywistości w której Kamil przygotował wiele atrakcji dla chłopaków z zespołu, a co za tym idzie, również dla siebie samego. Już dwudziestego ósmego mieli co się nigdy jeszcze nie zdarzyło wywiad u Kuby Wojewódzkiego na żywo. Co najdziwniejsze prowadzący zaprosił również Lilkę. Nie powiedział konkretnie dlaczego, ale, że ma się pojawić ponieważ ma plan doskonały.

Po powrocie do Warszawy dziewczyny miały sobie wiele do powiedzenia. Przy kubku gorącego kakao każda z nich, po kolei składała swoje relacje z minionych świąt. Kiedy skończyły było dobrze po północy i wtedy dołączyli do nich chłopcy, których Cyprian od razu z drogi ściągnął do studia, aby przegadać sprawę z wywiadem i zagrać kilka kawałków.
Chłopacy nie mieli już siły rozejść się do swoich domów dlatego zostali na noc u swoich przyjaciółek. Rano niestety musieli się zebrać i ruszyć do pracy, kiedy to piękne panie słodko sobie spały ponieważ ich przerwa świąteczna trwała aż do trzeciego stycznia. Obudziły się przed trzynastą, zrobiły sobie śniadalnio-obiad składający się z tostów z dżemem i kakao po czym każda ruszyła do swoich zajęć. Julita obiecała tacie, że pomoże mu w schronisku, Marietta robiła kurs na prawo jazdy dlatego cały swój czas poświęcała testom, a Lila postanowiła coś napisać bo już dawno z pod jej pióra nie wyszedł żaden wiersz czy piosenka.
Dzień minął nadzwyczaj szybko. Zespół tym razem nie zaszczycił ich swoją obecnością, jedynie Max wpadł na chwilę chcąc powiedzieć swojej dziewczynie co i jak z tym wywiadem. Program miał być nadawany o dwudziestej pierwszej trzydzieści, ale na miejscu musieli być co najmniej godzinę przed nagraniem. Pozostałym dziewczynom udało się zdobyć miejsca na widowni także wybierały się razem z nimi. Lian wpadł jak burza, aby przekazać informacje i równie szybko się ulotnił.

Fiszka obudziła się przed dziewiątą. Był mroźny, zimowy ranek, na dworze było minus cztery, a z nieba padał śnieg. Przeciągnęła się leniwie w łóżku po czym myśląc jedynie o tym, aby napić się kawy skierowała się do kuchni, gdzie przy stole siedziała już Macia i studiowała przepisy ruchu drogowego. Lilka nie chcąc jej przeszkadzać zaparzyła sobie trunek po czym udała się do salonu, gdzie włączyła telewizor na pierwszy lepszy program i wypijając dwa łyki kawy zasnęła jeszcze na dwie godziny.
Kiedy się obudziła w mieszkaniu była także Jula, która w tym momencie przepytywała Macię ze znaków drogowych. Brązowowłosa przywitała się po czym zniknęła w łazience. Wzięła szybki prysznic, ubrała się w byle jakie dresy i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Dochodziło południe, do wyjścia ma jeszcze tyle godzin, których nie ma jak zagospodarować. Chciała napisać do Maxa, aby poszli na spacer jednak uświadomiła sobie, że pewnie od świtu są w studio, gdzie Kamil męczy ich o każdą pierdołę.
W tym samem momencie ktoś zadzwonił do mieszkania, jako, że jedyna nie robiła nic konkretnego poszła otworzyć, a jej oczom ukazał się nie kto inny jak jej chłopak.
- A co Ty tu robisz? Cyprian was nie męczy? - wpuściła chłopaka do środka, który na powitanie pocałował ją w sam środek czoła.
- Przyszedłem do Ciebie, ale to chyba widać - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - a co do tego pajaca, to męczył nas od siódmej rano, ale się postawiliśmy i powiedzieliśmy, że chcemy dziś wolne, w końcu wieczorem mamy wywiad.
- No to świetnie, właśnie o Tobie myślałam. Chciałam iść na jakiś spacer.
- W takim razie ubieraj się i idziemy.
Po tych słowach dziewczyna zniknęła za drzwiami łazienki, a Lisza usiadł w salonie przed telewizorem i natychmiast z jakiegoś serialu przełączył na program muzyczny. Po dwudziestu minutach dziewczyna była gotowa tak więc ubrali buty, kurtki po czym wyszli na spacer. Poszli do parku, lubili tamtędy spacerować ponieważ można było spotkać tam wielu znajomych a także popatrzeć na małe, bawiące się dzieci czy też spacerujące rodziny.
Max odprowadził Lilkę dopiero przed szesnastą, dlatego ta w popłochu wpadła do łazienki, gdzie po woli zaczęła się przygotowywać. Wzięła krótki prysznic, umyła włosy, które później również wyprostowała, zrobiła delikatny makijaż i ubrała się w koszulę, sweterek, jeansy i szpilki. Gotowa była przed dziewiętnastą. Wtedy łazienkę zajęła Marietta, a do mieszkania przyszła Julita, która stwierdziła, że doczekanie w tym domu na łazienkę jest czymś niemożliwym, dlatego poszła ogarnąć się do siebie do domu.
Kiedy w końcu wszystkie były gotowe czekały tylko na chłopaków, którzy mieli po nie podjechać. W Liliany żołądku działy się dziwne rzeczy, miała wrażenie, że jej wnętrzności przewracają się na drugą stronę. Nikomu nic o tym nie mówiła bo wiedziała, że to tylko stres spowodowany wizytą u celebryty.
W końcu dojechali na miejsce. Była dziewiętnasta piętnaście, mimo to postanowili wejść do środka, ponieważ na dworze zerwał się silny wiatr, który mroził ich twarze. W sumie nie było tam nic nadzwyczajnego, mnóstwo ludzi biegających to w jedną to w drugą stronę goniąc za nie wiadomo czym. Inni krzyczeli do siebie z dwóch końców korytarzy, a jeszcze inni w ogóle nic nie mówili tylko przepychali się między innymi. Zagłębili się do środka, gdzie od razu porwała ich młoda blondynka we włosach spiętych w kucyk.
- Świetnie, że już jesteście! Teraz pójdziecie do tamtego pokoju - wskazała na pomieszczenie znajdujące się jakieś pięć metrów dalej - a tam, zrobią wam odpowiedni makijaż. Wy - zwróciła się do Juli i Marti - pewnie jesteście przyjaciółkami, chłopcy wspominali, że też będziecie, zapraszam was już na salę na miejsca na widowni. Zaprowadzę was. - To powiedziawszy uśmiechnęła się do reszty i zginęła z dziewczynami w długim, pełnym ludzi korytarzu.
Weszli do środka, gdzie czekało już na nich pięć luster, a przy każdym z nich znajdowało się krzesło i makijażystka. Zajęli swoje miejsca i już po pół godzinie byli gotowi na to, aby występować. Zostali skierowani do pomieszczenia, w którym odbywało się nagranie. Dziewczyny już siedziały w drugim rzędzie i coś sobie szeptały. Kiedy weszli, rozejrzeli się, a na jednej z kanap siedział nie kto inny jak Kuba Wojewódzki. Podeszli do niego i się przywitali.
- Cześć, słuchacie - odezwał się do nich - was chłopaki wywołam tak jak to tradycyjnie w moim programie, ale to już pewnie wiecie. Ty natomiast - zwrócił się do Liliany - usiądziesz w pierwszym rzędzie na widowni. Najpierw przeprowadzę wywiad z chłopakami, a później zostaniesz tylko Ty z Maxem na jednej sofie, a reszta będzie siedziała na drugiej, a wtedy się potoczy dalej. Ok?
- Ok - powiedzieli chórem i każdy udał się gdzie indziej. Zespół skierował się do garderoby, a Lilka do swoich przyjaciółek, gdzie spędziła nie całą godzinę ponieważ zaczęli schodzić się ludzie i musiała zająć swoje miejsce.

Dokładnie o dwudziestej pierwszej trzydzieści program się zaczął. Lilianie nadal żołądek wywracał się na drugą stronę, ale jednocześnie była dumna z siedzącego na sofie Maxa. Kuba pytał ich o rzeczy związane z nową płytą, koncertami, wywiadami i planami zespołu na przyszłość. Chłopcy odpowiadali tak, jakby byli wyuczeni tekstu na pamięć, jednak co chwila i tak prowadzący rzucał jakiś żart, a wszyscy włącznie z widownią wybuchali śmiechem. Jednak Lilianie nie mogła dać spokoju jedna rzecz, a właściwie osoba, która siedziała nie daleko niej na widowni. Była to blond włosa dziewczyna o długich nogach i zdecydowanie z za dużą ilością pudru na twarzy. Co chwilę patrzyła się na Fiszkę tak, jakby chciała ją zjeść, albo co gorsze zabić. Chociaż chwilami jej wzrok stawał się zupełnie inny, triumfujący, chociaż brązowowłosa nie miała pojęcia dlaczego. Wiedziała jedno, ta dziewczyna ją irytuje i to tak mocno, że jakby mogła wstałaby z miejsca i powiedziała kilka słów. Nie miała na to jednak czasu, ponieważ pierwsza część show się skończyła i przyszedł czas na drugą, z Lilką w roli głównej. Nie czuła się wcale lepiej, ba czuła się o wiele gorzej z myślą, że za chwilę zobaczy ją cała Polska, a jak palnie głupotę to nie będzie odwrotu, w końcu to audycja na żywo. No ale co ma być to będzie.
Po przerwie Eugene, Mikołaj i Marcel przesiedli się na drugą sofę, a do Maxa dołączyła Liliana. Starała się uśmiechać i nie wyglądać na przerażoną, miała nadzieję, że jej się to uda.
Z początku Wojewódzki pytał ich o błahe sprawy, jak się poznali i czy od razu się sobie spodobali. Pytał również o zdanie dziewczyny na temat muzyki chłopaków. A ta, po pięciu minutach zachowywała się tak, jakby robiła to już milion razy, wyluzowała się i zachowywała bardzo naturalnie.
Zostało dziesięć minut do końca programu, a prowadzący postanowił się zabawić i krzyknął na całe studio:
- Czy jest tu jakaś wielka fanka zespołu, albo Maxa? - Na te słowa od razu w górę wystrzeliła ręka dziewczyny, która obrzucała Lilkę nie miłym spojrzeniem. Kuba zaprosił ją na kanapę obok nich, a Liliana cicho westchnęła. - No dobrze, to po pierwsze jak masz na imię - zwrócił się do blondynki.
- Mam na imię Joasia - stwierdziła po czym wydała z siebie taki dźwięk jakby ktoś gwoździem przejechał po szybie, to był jej śmiech.
- Świetnie Joasiu - powiedział nieco zdegustowany prowadzący - widzę, że przyniosłaś coś dla swojego idola.
- Tak - teraz stała się poważna, co było wielką zmianą ponieważ odkąd weszła w kadr uśmiechała się tak, jakby miała coś z głową - przyniosłam dla Maxa coś czego by się nigdy nie spodziewał - w tym momencie z teczki wyciągnęła jakieś czarno białe zdjęcia - jest to USG, jestem z nim w piątym tygodniu ciąży - powiedziała to z dumą i podała zdjęcia prowadzącemu, ten rzucił na nie okiem i podał Maxowi.
Lilianie czas się zatrzymał w miejscu, w oczach pojawiły się łzy i nie wiele myśląc zakrywając sobie twarz rękoma wybiegła ze studia tak jak stała. Kiedy była już na zewnątrz dała upust swoim emocjom, nie powstrzymywała łez, pozwoliła im spływać po twarzy i zamarzać w połowie. Nie wiedziała co czuje w tym momencie, jej świat się zawalił, przecież zapewniał ją, że jej nie zdradził, że ją kocha i będą ze sobą zawsze szczęśliwi, a co najważniejsze, zapewniał, że nie pozwoli jej skrzywdzić, a teraz sam to robi. Zamówiła taksówkę i udała się do domu, przez całą drogę łzy kapały jej na ubranie. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać, a już na pewno nie z dziewczynami czy chłopakami z zespołu. Chciała być sama, zapaść się pod ziemię i już nigdy więcej nie musieć pokazywać się nikomu na oczy. Jej upokorzenie sięgnęło zenitu. Wszystko to co przeżyła do tej pory w porównaniu z tym co się teraz stało było niczym.
Kiedy w końcu dotarła do domu zamknęła się w swoim pokoju i rzuciła na łózko. W jej głowie nie kłębiły się żadne myśli, czuła pustkę, tak cholerną pustkę jakby ktoś wyciągnął z niej duszę i powiesił gdzieś obok. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, w końcu zaczęła chodzić po pokoju i raz po raz uderzać w przypadkowe przedmioty. W końcu w jej ręce wpadła kartka z numerem telefonu Paula. Nie wpisała go w komórkę, rzuciła po prostu byle gdzie, a teraz stała i patrzyła w nią jak zaczarowana. Wahała się, czy wykonać telefon i jakie będą tego skutki. Po nie całych dziesięciu minutach wybrała numer i czekała aż odbierze, a stało się tak po trzecim sygnale.
- Przyjedź do mnie, natychmiast. Ulica Asnyka dwanaście przez jeden.
- Zaraz będę - powiedział przerażony i się rozłączył.
Tak jak mówił, nie musiała na niego długo czekać bo był już po pięciu minutach - jak to zrobił tego nie wie nikt, nawet chyba on sam nie zdawał sobie sprawy z tego jak szybko znalazł się w mieszkaniu dziewczyny. Otworzyła mu nadal cała zapłakana.
- Zabierz mnie stąd, proszę na kilka dni - powiedziała mu na wejście pociągając nosem.
- Dobrze, spakuj trochę ubrań - rozkazał, a ona, jakby była w jakimś transie skierowała się do pokoju, gdzie wrzuciła byle jak przypadkowe ubrania i kosmetyki. Po piętnastu minutach oświadczyła, że jest gotowa. Zostawiła na stole tylko zapisaną kartkę z wyjaśnieniami dla dziewczyn.
Zatrzymali się również przed domem Paula, gdzie ten w rekordowym tempie się spakował. Kiedy był znów w aucie zwrócił się do Liliany.
- Gdzie chcesz jechać? Pojedziemy tam gdzie powiesz, nieważne ile to będzie kilometrów.
- Do Zakopanego - chlipnęła, a chłopak już o nic więcej nie pytał, ustawił tylko GPS i ruszyli w drogę. Nie pytał co się stało, bo oglądał program, wiedział. A jeśli będzie chciała porozmawiać to sama zacznie temat.

Dziewczyny wróciły do domu i zaczęły szukać przyjaciółki, jednak zastały tylko porozrzucane ubrania w jej pokoju i kartkę na kuchennym stole.
 
"Wyjechałam z Paulem, nie szukajcie mnie. Odezwę się. 
Lilka."

Nie wiedziały co robić, dzwonienie do niej nie miało najmniejszego sensu, ponieważ i tak by nie odebrała, a naciskanie na nią w tym stanie jest zupełnie bez sensu. Były złe na Maxa. Nie chciały w ogóle słuchać jego wyjaśnień, dla nich był skończonym dupkiem. Po występie w telewizji reszta zespołu już sobie z nim "porozmawiała", zapewniając później dziewczyny, że przez jakieś dwa tygodnie z pewnością nie pokaże się na ulicy...

2 komentarze:

  1. No to się porobiło. A miało być tak pięknie i wspaniale. Jak to w życiu bywa, zawsze się coś musi popsuć.
    Kubusiu cóż ty uczynił. Z pewnością wie i nic sobie z tego nie robi. W końcu kontrowersja to jego drugie imię.
    A Paul to chyba jest w siódmym niebie, że Lilka do niego zadzwoniła i razem wyjechali.
    Założę się, że był pod mieszkaniem dziewczyny, dlatego tak się szybko zjawił ;p.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że Lilka zareagowała zbyt żywiołowo. Powinna pozwolić Maksowi się wytłumaczyć. Może to była psychofanka, która to wszystko zmyśliła? Rozumiem jednak, że emocję wzięły górę. Tak bardzo, że zadzwoniła do Paula, którego wcześniej nie chciała widzieć na oczy. Heh, kto zrozumie kobiety? :)

    OdpowiedzUsuń