Miesiąc później.
Mieszkanie Liliany przeszło generalny remont, pomógł jej ojciec przyjaciółki oraz ona sama. Mężczyzna dzięki swoim znajomością załatwił dziewczynie dodatkowe pieniądze na remont jej własnego kąta. Duży pokój pomalowali na malinowy kolor, dość stare meble odnowili poprzez wypranie ich i kupienie narzut. Łazienka była wyłożona szarymi kafelkami, aby rozjaśnić wnętrze, sufit został pomalowany na taki sam kolor jak ściany w pokoju, a na półkach poukładane różnego rodzaju kolorowe świeczki, które Lilka dostała od Julity Kuchnię pomalowali na kolor arbuzowy i przyozdobili suszonymi przyprawami takimi jak czosnek czy ostra papryczka. Całe mieszkanie dokładnie wysprzątali i doprowadzili do ładu, efekt końcowy jak na tak mały budżet był imponujący. W pomieszczeniach czuło się świeżość.Po całym weekendzie pracy, Julita wraz z ojcem udali się do domu, a Liliana miała czas, aby przyzwyczaić się do nowego miejsca. Prawie cały dzień siedziała na kanapie i rozmyślała o tym jakie ma szczęście, że trafiła do tego schroniska dla bezdomnych i spotkała pana Sergiusza, dzięki temu zyskała nie tylko dach nad głową, a także przyjaciółkę na którą może w każdej chwili liczyć. Przekonała się o tym, gdy remontowali mieszkanie, wtedy z pięknie ubranej, wymalowanej i wystylizowanej Julity zrobiła się całkiem inna dziewczyna, ubrudzona farbą, w starych, wyciągniętych dresach, nie umalowana, ale jak zawsze uśmiechnięta i wesoła.
Gdy tak siedziała, postanowiła napisać list do Marietty, w końcu obiecała jej, że się odezwie, a w Warszawie jest od paru dobrych dni i nie zrobiła nic by się z nią skontaktować. Wzięła kartkę, długopis i usiadła na parapecie. Zaczęła przelewać swoje uczucia i myśli na papier, wiedziała, że jej może napisać wszystko to co ją trapi i cieszy. Po nie całej godzinie list był gotowy, nie był zbyt długi, ale przekazywał najważniejsze informacje:
Kochana Maciu!
Co słychać u Ciebie? Mam nadzieję, że radzisz sobie jakoś w tym więzieniu. Jak się dobrze ustatkuję i przyzwyczaję, to na pewno postaram się wyciągnąć Cię stamtąd i na pewno się uda, obiecuję!
Przechodząc do tego co chciałam Ci powiedzieć, znalazłam dom! Jestem taka szczęśliwa, że nawet sobie nie wyobrażasz! Kiedy dotarłam do Warszawy zatrzymałam się w schronisku dla bezdomnych, bo tylko tam mnie chcieli przyjąć bez płacenia za nocleg. A kiedy następnego dnia chciałam już iść, spotkałam bardzo miłego mężczyznę, pana Sergiusza. Na początku obawiałam się rozmowy z nim, ale kiedy wylałam z siebie wszystkie żale, on powiedział, że mi pomoże, rozumiesz? Obcy mężczyzna powiedział, że mi pomoże. Załatwił mi mieszkanie i pieniądze na to, abym mogła jakoś żyć, a w zamian za to muszę tylko chodzić do szkoły i pilnie się uczyć, a przecież to żaden problem! Poznałam też jego córkę, bardzo miła dziewczyna, w naszym wieku, dlatego będziemy chodziły razem do jednej klasy. Tak bardzo się cieszę, obawiam się trochę, bo nikogo tu nie znam, tak naprawdę jestem sama w tej wielkiej stolicy, ale pan Sergiusz i Julita bardzo mi pomagają. Nie wiem kiedy pojadę do Krakowa, aby tam poszukać tego wszystkiego co zostało mi brutalnie zabrane. Pojadę, na pewno to zrobię, ale muszę najpierw tutaj ułożyć sobie życie.
Tak mi przykro, że wtedy nie mogłaś uciec ze mną, teraz z pewnością siedziałybyśmy razem i wesoło rozmawiały, ale kto mógł to przewidzieć? Nikt. Ja sama nie wiedziałam, że chcę to zrobić, bo wiesz, nawet kiedy jechałam pociągiem miałam wiele myśli w głowie, że powinnam wysiąść i jak najszybciej znów znaleźć się w sierocińcu, ale pokonałam to i jestem z tego bardzo dumna. Tobie też się uda, wierzę w to i w Ciebie przede wszystkim. Jesteś dzielna i twarda psychicznie, a to jest najważniejsze.
Teraz muszę kończyć, ale czekam na Twój list. Opisz mi wszystko szczegółowo co się tam dzieje. Mam nadzieję, że już nie długo się spotkamy.
Kocham Cię,
Twój Fiszek.
- Cześć - rzuciła brązowowłosa do przyjaciółki odwzajemniając gest.
- Hej, to jest właśnie Eugene* (czyt. Judżin) o którym Ci tyle opowiadałam. - zwróciła się do przyjaciółki. - A to jest Liliana, moja przyjaciółka, która zawitała do nas z Niemiec. - Tym razem jej słowa potoczyły się w stronę chłopaka.
- Miło mi cię poznać - zwrócił się do Lilki chłopak, ściskając jej dłoń.
- Mi ciebie też.
Po tej wymianie uprzejmości skierowali się do pobliskiej kawiarni. Usta im się nie zamykały, a tematy nie kończyły. Co chwilę wybuchali nie kontrolowanym śmiechem, co starsze panie komentowały groźnym wzrokiem.
- To co robimy dzisiaj wieczorem? - W końcu zapytała Jula kończąc swoją kawę
- Mamy koncert w Babylonie. Mam nadzieję, że przyjdziecie - zaczął Eugene z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Skoro nalegasz - odpowiedziała mu jego dziewczyna dobrze udawanym, lakonicznym tonem.
- No to świetnie! Wiedziałem, że tak będzie - odparł z uśmiechem. -Dlatego mam dla was wejściówki VIP, więc będziecie mogły korzystać ze wszystkiego w klubie za darmo i wejść za tak zwane kulisy. Widzimy się o osiemnastej trzydzieści w klubie, a teraz ja uciekam na próbę - powiedział zadowolony.
Wręczył im plakietki, pocałował Julę w policzek, uścisnął dłoń Lili i już go nie było. Dziewczyny siedziały jeszcze dobre pół godziny w kawiarni. Kiedy wracały Lilka zorientowała się, że nie mam w co się ubrać.
- Goma, ja nie mogę tam pójść - stwierdziła stanowczo, kiedy kierowały się w stronę domu Julity, gdzie dziewczyna miała wziąć ubrania na imprezę i na następny dzień, ponieważ będzie nocowała u przyjaciółki.
- A to z jakiej okazji?
- Z takiej, że nawet nie mam co na siebie włożyć. Przecież nie pójdę w jeansach i byle jakiej koszulce - powiedziała nieco zdenerwowana.
- Kochanie, jesteś głupia, niedorozwinięta czy coś w tym rodzaju? - Lilka popatrzyła na przyjaciółkę pytającym spojrzeniem, a ta ciągnęła dalej. - Przewidziałam tę możliwość, dlatego idziemy do mnie między innymi. Pożyczę ci jakieś ubrania i fajne buty, nie przejmuj się, przecież wiem jaką masz sytuację i nie będziesz wydawała kasy na jakieś ubrania, które ubierzesz raz czy dwa. Od tego ma się przyjaciół.
- Głupio mi trochę...- zaczęła mówić, jednak blond włosa uciszyła ją skinieniem ręki i przytuliła do siebie.
- Nie musisz, jestem po to, aby ci pomagać.
Po tym zdarzeniu już w trochę lepszych nastrojach dziewczyny dotarły do domu, gdzie od razu poszły na górę, aby wybrać jakieś rzeczy pasujące na tę okoliczność. Po dwóch godzinach miały wszystko co potrzeba. Poinformowały ojca Julity, że ta śpi u Lilki i tym razem autobusem pojechały do mieszkania dziewczyny. Na miejscu były o szesnastej, więc zjadły szybki obiad, składający się z zupek chińskich i zaczęły przygotowania do wyjścia. Dokładnie po godzinie, obie były ubrane i gotowe do wyjścia. Liliana miała na sobie jasno różową sukienkę, kończącą się w połowie ud, do tego czarne bolerko i tego samego koloru torebkę i szpilki. Włosy miała wyprostowane i zrobiony mocniejszy makijaż podkreślający jej oczy. Julita nie wyglądała wcale gorzej, ubrana w czarną sukienkę, do tego czerwona torebka, bolerko i takiego samego koloru szpilki, włosy miała jak zawsze starannie wyprostowane i dla codziennego kontrastu zrobiła delikatny makijaż podkreślając oczy czarną kredą na ruchomej powiece i tuszem na rzęsach. Tak wystrojone pojechały do klubu, który znajdował się dwadzieścia minut od mieszkania Liliany. Były na miejscu dokładnie o osiemnastej trzydzieści, przepchały się przez tłum stojący przy wejściu i zapukały do ciężkich drewnianych drzwi. Po chwili otworzył im mężczyzna, mający około dwóch metrów wzrostu, ubrany w czarny garnitur i białą koszulę.
- Jeszcze nie wpuszczamy - odparł na dzień dobry, grubym, groźnym głosem.
- Mamy wejściówki VIP - powiedziała Julita i równocześnie dziewczyny pokazały mężczyźnie plakietki.
Po tym geście mężczyzna tylko skinął głową i wpuścił je do środka. Wewnątrz pomieszczenia panowała atmosfera koncertu, wiele ludzi kręciło się i sprawdzało czy wszystko działa i jest w porządku. Obie wymieniły spojrzenia i zgodnie ruszyły za kulisy, aby spotkać chłopców z zespołu. Julita znała ich już od dawna, dlatego spieszyła się na spotkanie z chłopakiem i przyjaciółmi.
Kiedy weszły do ich garderoby, akurat siedzieli i rozmawiali. Najpierw blondynka przywitała się ze wszystkimi, a później przedstawiła im Lilkę.
- To jest Maxymilian*, Marcel* i Mikołaj. Eugene'a już znasz - powiedziała Julita, a brązowowłosa podała im rękę. Kiedy podawała dłoń Maksowi ich spojrzenia spotkały się na kilkanaście sekund i chłopak obdarzył ją delikatnym, ale szczerym uśmiechem co odwzajemniła.
Po miłym przywitaniu dziewczyny rozsiadły się między chłopcami i rozmawiali prawie do dwudziestej pierwszej, bo właśnie o tej miał zacząć się koncert. Kilka minut przed tą godziną przyjaciółki życzyły im powodzenia i poszły na salę, gdzie było już pełno ludzi. Przecisnęły się do baru i zamówiły po piwie z sokiem malinowym, po czym znów zaczęły przeciskać się pod samą scenę. Było to trudne, a jednak im się udało.
Koncert trwał dwie godziny. Zespół grał szybkie, skoczne piosenki, ale także wolne ballady wpadajace w ucho. Z tego co Lilka się dowiedziała chłopcy mają nagraną płytę, która nie długo wejdzie na półki sklepowe, dlatego zakodowała sobie w głowie, aby tę płytę zakupić.
Po tym wydarzeniu swoją konsolę rozstawił DJ i zaczęła się najzwyklejsza w świecie dyskoteka. Dziewczyny ruszyły do chłopców, aby pogratulować im koncertu. Kiedy ci się przebrali i doprowadzili do porządku tym razem całą szóstką skierowali się na salę, gdzie odbywała się impreza. Usiedli w zarezerwowanej dla nich loży VIP, zamówili drinki i siedzieli rozmawiając
Godzinę później Marcel i Mikołaj poszli do domów. A w klubie zostali Liliana, Julita, Eugene i Max. Cała czwórka dogadywała się wyśmienicie Cały czas żartowali i wygłupiali się. Około drugiej w nocy postanowili zmienić lokal, dziewczyny, a właściwie Lilka, zaprosiła ich do siebie. Po drodze kupili jeszcze klika piw i w wyśmienitych humorach poszli do jej mieszkania. Tam pili alkohol, rozmawiali i wygłupiali się, aż do wschodu słońca. Dopiero około siódmej rano położyli się spać, chłopcy byli wykończeni koncertem, a do tego doszła całonocna impreza.
Wstali dopiero późnym popołudniem. Pierwsza obudziła się właścicielka mieszkania, wzięła szybki prysznic i przygotowała śniadanie dla towarzyszy, którzy zaczęli po kolei się budzić. Zaraz po niej wstała Julita, korzystając z okazji, że chłopcy jeszcze spali postanowiła porozmawiać z koleżanką.
- Fajni są, co? - zaczęła na dzień dobry stając w drzwiach kuchni.
- Co? Kto? - Wyrwana z myśli Fiszka nie wiedziała o co chodzi.
- No, chłopcy, Max, Marcel, Mikołaj, Eugene - zaczęła wymieniać.
- A, no są w porządku, bardzo fajnie się z nimi rozmawia...- Chciała mówić dalej ale przyjaciółka jej przerwała w pół zdania.
- A szczególnie Max, co?
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że przez cały wieczór nie odrywał od Ciebie wzroku, począwszy od tego jak was sobie przedstawiłam, kończąc na tym jak ledwo mógł utrzymać otwarte powieki.
- Przesadzasz - skwitowała Liliana, po czym musiały przerwać ponieważ chłopcy też wstali i właśnie wpakowali się do kuchni z wielkimi uśmiechami na twarzach.
- Witamy miłe panie w tym jakże cudownym, słonecznym dniu - zaczął swoją przemowę Max, za co dostał kuksańca w bok od Beby, który pocałował swoją dziewczynę w sam środek nosa.
- Widzę, że humory wam dopisują - mówiła Liliana zalewając herbaty gorącą wodą, a oni tylko pokiwali głowami. - Skoro tak to zanieście to wszystko do pokoju, będziemy jeść.
Chłopcy z chęcią pomogli przy śniadaniu, a właściwie już obiedzie, który minął jak zwykle w świetnej atmosferze. Przed osiemnastą cała trójka opuściła dom Liliany zostawiając ją samą z własnymi myślami. Polubiła ich, jednak cieszyła się, że w końcu będzie miała trochę czasu na to, aby pomyśleć. Rano zaintrygowały ją słowa Juli, chociaż wiedziała, że to niemożliwe, żeby chłopak się zakochał. Po głębszym przemyśleniu stwierdziła, że przyjaciółka miała rację, Maxymilian nie spuszczał z niej wzroku nawet na chwilę, czasem bez skrępowania się w nią wpatrywał, a czasem spoglądał tylko ukradkiem. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Jej chłopak też wpadł w oko, jednak wiedziała, że na wszystko potrzeba czasu, który ona nawiasem mówiąc zaczęła sobie bardzo cenić. Z jednej strony lubi spotykać się ze znajomymi, a z drugiej czasem uwielbia zrobić sobie kubek kakao, usiąść w piżamie na parapecie okna i pomyśleć o wszystkim i o niczym, to sprawia, że się uspakaja.
Minęło kilka dni od pamiętnej imprezy w klubie i u niej w domu. Do tego czasu miała kontakt tylko z Julitą, chłopcy w ogóle się nie odzywali. Jednak Lilce to nie przeszkadzało, miała czas, aby dostosować swoje myśli do nowej sytuacji i do nowo poznanych osób. Właśnie tego dnia była okropna pogoda, mimo, że była połowa lipca na dworze było zimno, wiał silny wiatr i padał deszcz. Liliana postanowiła nie wynurzać się z domu. Ubrała stary dres, jakąś wyciągniętą we wszystkie strony koszulkę, zrobiła sobie wielki kubek kakao, usiadła na kanapie przykrywając się kocem i oddała się czynności którą uwielbiała - czytała książkę.
Dochodziła godzina piętnasta, kiedy do jej drzwi ktoś zaczął się dobijać. Niechętnie wstała, aby otworzyć, była pewna, że to znowu jakiś sprzedawca jajek czy inny kominiarz, który chce na siłę wyciągnąć od niej pieniądze. Kiedy w końcu dotarła do drzwi, myślała, że odpadną jej uszy, osoba stojąca po drugiej stronie nie przestawała naciskać na dzwonek Dziewczyna otworzyła w końcu i nie patrząc kto stoi przed drzwiami zaczęła krzyczeć.
- Do jasnej cholery, nie uczyli cię urywać dzwonka?!
- Przepraszam, oparłem się o niego. - Do uszu Lilki dobiegł męski, znany już jej głos, Maxymiliana.
- Nic się nie stało - powiedziała zmieszana, nie tylko dlatego, że nawrzeszczała na chłopaka, ale także dlatego, że stała przed nim wyglądając jakby wycierała sobą podłogę. - Następnym razem tak nie rób. Wejdź do środka. - Otworzyła szerzej drzwi.
- Dziękuję, przeszkadzam ci może?
- Nie, nie. Czytam sobie. A ty, co cię do mnie sprowadza? - zapytała, kiedy chłopak usiadł na kanapie.
- Chciałem cię zaprosić na domówkę. Rodzice Marcela wyjeżdżają dzisiaj na kilka dni i urządzamy małą imprezę. Chciałbym, żebyś się pojawiła ze mną. - Ostatnie dwa słowa wyraźnie zaakcentował.
- No nie wiem, czy to jest dobry pomysł - zaczęła się wymigiwać.
- Proszę, zrób to dla mnie i pójdź tam ze mną. Będzie też Julita, Eugene i paru innych znajomych.- Jego usta wykrzywiły się w uśmiech, zrobił tak piękne oczy, że nie dało mu się odmówić.
- No, dobrze niech stracę, pójdę. - Kiedy wypowiedziała te słowa na jej policzku zagościł delikatny całus - A o której mamy tam być?
- Za godzinę - odpowiedział jakby nigdy nic, na co Lilka poderwała się z kanapy, powiedziała mu w pośpiechu, żeby zrobił sobie coś do picia i sama zniknęła w łazience.
Wyszła z niej dopiero po czterdziestu pięciu minutach ubrana w czarne rurki, czerwoną bluzkę bez pleców i tego samego koloru co bluzka szpilki, włosy zostawiła w lekkim nie ładzie i nałożyła delikatny makijaż.
- I co, mogę tak pójść? - zapytała stając przed chłopakiem.
- Olśniewajaco.
Zabrała ze sobą jeszcze kilka najpotrzebniejszych rzeczy i razem udali się w stronę wcześniej wymienionego domu...
_____________________
* wszystkie opisy bohaterów są w zakładce " bohaterowie" dlatego nie widzę sensu, aby wplatać to jeszcze w opowiadanie i zanudzać was czymś do czego można w każdej chwili zajrzeć.
Odcinek według mnie ponownie nie jest szczytem moich możliwości.
Mam nadzieję, że jednak wam się podobał.
Kolejny nie mam pojęcia, kiedy się pojawi. Przepraszam.
W weekend mam szkołę i muszę zabrać sie za prace kontrolne.
Trzymajcie się.
Pozdrawiam, buziaki.
xxx
Mam wrażenie, że Lilka się powoli zmienia. Staje się bardziej pewna siebie, weselsza i wie czego chce, a wystarczyło na pozór tak nie wiele. Normalny dom, kilkoro znajomych, z którymi może się przyjaźnić, do szczęście brakuje jej chyba tylko Marietty przy sobie :) Pojawiło się też kilka nowych postaci, głownie męskich :D Najbardziej spodobał mi się Max i czuję, że Lilce chyba też. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Lilka powoli układa sobie życie w Warszawie i mam nadzieję, że odnajdzie tam szczęście. Ale mam złe przeczucia, że niedługo złapią ja kłopoty...
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, nie zauważyłam żadnych rażących błędów i czuję, że ta historia ma duży potencjał. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i czekam na rozwój wydarzeń między Lilką, a Maxem.
[brytyjski-akcent]
Lilka powoli się zmienia i układa życie w Warszawie. Jest jak najbardziej pozytywnie ;) Max nie próżnuje i już zaprosił Lilkę na imprezę. Szybki chłopak, nie ma co ;D Ale to pozytywna cecha, jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co planujesz dalej, więc czekam na nowy rozdział.
I przepraszam, że dopiero teraz nadrabiam zaległości i komentuje, ale ostatnio całkiem brakuje mi czasu. Szkoła zabiera mi ostatki wolnego czasu.
Nadrabiam zaległości :)
OdpowiedzUsuńStrasznie długi ten Twój rozdział, ale czytałam go z zapartym tchem! Lubię jak opisujesz emocje bohaterów i ogólnie bohaterów. Masz talent!
Ps. U mnie nowość :)
Pozdrawiam,
Julia Jul