środa, 28 listopada 2012

Rozdział ósmy: "Nienawidzisz mnie, tego co było między nami. Ale widząc mnie, wspomnienia wybuchają jak dynamit..."

Witam. Rozdział miał się pojawić później, ale zdecydowałam, że pojawi się dzisiaj. Jest on długi, dlatego kolejny nie wiem kiedy się pojawi. Musicie uzbroić się w anielską cierpliwość.
Tymczasem zapraszam do czytania.
Pozdrawiam. :)

~~*~~

Kolejny dzień Lilianie i Maksowi minął w wielkim pośpiechu. Był to bowiem trzydziesty pierwszy października, a co za tym idzie? Halloween, który dziewczyna postanowiła urządzić u siebie w domu, a Lisza, jako, że jest jej chłopakiem zaoferował pomoc. Od rana chodzili po sklepach kupując różnego rodzaju słodkości oraz procenty przeznaczone na tę okazję. Z resztą przyjaciół byli umówieni na dwudziestą, tak więc czekał ich dzień pełen roboty.
Kiedy w końcu zakupy zostały przeniesione została im tylko jedna, najważniejsza rzecz. Kostiumy. Początkowo chcieli wykonać je sami, jednak ich pomyły były tak mizerne, że postanowili udać się do wypożyczalni. To był strzał w dziesiątkę. Max od razu zauważył kostium batmana, który wziął w swoje ręce i powiedział, że za żadne skarby świata go nie puści i w tym będzie dziś paradował. Jego dziewczyna skwitowała to jedynie krótkim śmiechem i pokręceniem głową po czym zabrała się za szukanie odpowiedniego kostiumu dla siebie. W końcu i ona znalazła to, czego szukała, a mianowicie stroju kobiety kota. Max chciał zobaczyć co kupiła, jednak powiedziała mu, że zobaczy dopiero kiedy na siebie założy bo to jest niespodzianka.
W końcu, kiedy wrócili ostatecznie do domu była piętnasta trzydzieści. W tej sytuacji zabrali się za przygotowania do przyjęcia. Lilka zaczęła robić jakieś sałatki i inne przekąski, a Max zajął się przestrajaniem domu. Wszystko gotowe było o osiemnastej trzydzieści i zadowolona z siebie dwójka opadła zmęczona na kanapę. Po chwili odpoczynku Lisza jako pierwszy zajął łazienkę, jako, że jest facetem przygotowywanie się zajmie mu o wiele mniej czasu niż dziewczynie. Nie mylili się. Już po piętnastu minutach chłopak wyszedł z łazienki odświeżony, w kostiumie batmana.
- Mój osobisty bohater - skwitowała dziewczyna po czym w pośpiechu pobiegła do łazienki, przerzucając kostium przez ramię.
Jej doprowadzenie się do porządku zajęło trochę więcej czasu, wyszła dopiero z łazienki po godzinie, jednak efekt był zniewalający. Jej zgrabne ciało w wypożyczonym kostiumie wyglądało wprost olśniewająco, a wszystko dopełniał mocny, drapieżny makijaż i wyprostowane włosy ułożone do tyłu, tak wyglądały najlepiej w połączeniu z maską na oczy.
- Czy mogę Cię zjeść? - Zapytał dopiero po chwili od wyjścia z łazienki Max, był w ciężkim szoku, kiedy zobaczył swoją partnerkę.
- Chciałbyś bardzo. Podoba Ci się?
- Przepięknie - już chciał ją pocałować, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Liliana wyminęła chłopaka i poszła otworzyć drzwi przed którymi stała już cała zgraja przyjaciół na czele z Julitą, która przebrana była za czerwonego kapturka, jednak ten czerwony kapturek był w wersji dla dorosłych. Judża natomiast przebrał się za Spidermana a reszta ekipy tradycyjnie za zombie.
Po miłym przywitaniu rozsiedli się na kanapie i puścili w miarę cicho muzykę. Zabawa po woli się rozkręcała. Wszyscy się śmieli, żartowali i pstrykali zdjęcia popijając alkohol. W pewnym momencie, kiedy wszyscy byli już lekko wcięci Max wyciągnął malutką torebeczkę z białym proszkiem w środku.
- Kto chce? - zapytał uradowany na forum.
- Ja! - krzyknęła Lilka jako pierwsza znajdując się obok chłopka. Po niej nikt już się nie zgłosił. Wszyscy patrzyli na nich jak na jakichś nienormalnych. Wszyscy uważali, że marihuana od czasu do czasu jeszcze może być, ale wciąganie kokainy czy innego świństwa jest już przegięciem. Jako pierwsza zainterweniowała Jula.
- A wam to już w tych głowach dobrze się popierdoliło czy tak mi się tylko wydaje?
- O co Ci chodzi? - Warknął Max robiąc tym razem cztery równe kreski, po dwie dla każdego z nich.
- O to, że białe to jest jedno wielkie gówno, kretynie! Jak chcesz to sobie to bierz, ale po jaki chuj wciągasz w to Lilkę?!
- Odpieprz się, będę robiła co będę chciała! - Krzyknęła dziewczyna po czym nie zastanawiając się wciągnęła obie kreski nosem.
- Jesteś popierdolona. - burknęła do niej przyjaciółka po czym zabierając swoje rzeczy wyszła bez pożegnania, a za nią pobiegł Eugene.
Po tym incydencie impreza legła w gruzach. Wszyscy stracili humor i zamiast świetnie się bawić przerzucali kanały w telewizorze. Dobrze po północy reszta chłopców dobrze zaprawionych alkoholem poszła do swoich domów, a Max z Lilianą zostali sami. Siedzieli na kanapie w milczeniu. Dopiero po chwili dziewczyna się odezwała.
- Źle wyszła ta akcja z Julą.
- Nie martw się, przejdzie jej. W końcu zrozumie, że to jest Twoje życie i masz z nim prawo robić to co chcesz, a ona niech zajmie się swoim. Fakt, jesteście przyjaciółkami, ale nie może za Ciebie o wszystkim decydować.
- Chyba masz rację. - przytaknęła chłopakowi i po raz kolejny przełączyła kanał.
Około drugiej w nocy położyli się spać. To miał być tak pięknie spędzony wieczór, jednak wyszło jak zawsze, a do tego Lilka musiała przeprowadzić poważną rozmowę z przyjaciółką na temat ich kłótni.

 *** 31 październik, 16:30, Niemcy, Leipzig. ***

Było ciepłe, jesienne popołudnie. Słońce po woli zachodziło, a liście leniwie opadały z drzew na ziemię. Marietta Klemmer siedziała w swoim pokoju i szykowała się do imprezy halloweenowej, kiedy do jej drzwi ktoś zapukał. W pośpiechu nałożyła na siebie stary, zniszczony szlafrok i poszła otworzyć. Ku jej zdziwieniu po drugiej stronie stał ktoś, kogo spodziewała się najmniej na świecie. Wysoki chłopak o czarnych włosach i brązowych oczach. Nie dało się go nie pamiętać, w końcu chodził z jej najlepszą przyjaciółką. Którą zostawił tylko dlatego, że mieszkała w sierocińcu. Dziewczynie nigdy by przez myśl nie przeszło, że kiedykolwiek zobaczy go jeszcze, na dodatek w tym miejscu w tym miejscu.
- Czego tu chcesz, Paul? - wycedziła przez zęby mierząc go wrednym spojrzeniem.
- Chcę porozmawiać, proszę, wpuść mnie do środka.
- Ty chyba jesteś jakiś nienormalny. Po tym co zrobiłeś?
- Daj mi wytłumaczyć, a później możesz mnie wyrzucić na zbity pysk.
- Niech będzie, wejdź. - przewróciła teatralnie oczami i otworzyła szerzej drzwi, tak aby chłopak mógł wejść do środka. Usiadł na łóżku dziewczyny, a ta przystawiła sobie krzesło, aby siedzieć na przeciwko niego. - Mów, nie mam czasu na Twoje mizerne wywody.
- Chyba muszę zacząć od początku. Źle zrobiłem zostawiając wtedy Liliannę. Ostatnio wiele myślałem o swoim życiu i o niej. Zrozumiałem, że to właśnie ją zawsze kochałem i będę kochał. Przez cały ten czas od tego zdarzenia próbowałem sobie wmówić, że tak nie jest bo mnie okłamała, dlatego próbowałem być z innymi dziewczynami, jednak nie wychodziło. Zachodziłem w głowę dlaczego tak się dzieje i nic mi nie przychodziło na myśl. Dopiero teraz, kiedy zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać doszedłem do tego wniosku, że jeśli nie ona to nikt, moje życie bez niej nie ma najmniejszego sensu. Chcę ją odnaleźć, chcę przeprosić i błagać o jej wybaczenie. Chcę, żeby była ze mną, ona jest sensem mojego życia. Rozumiesz?
- Urzekła mnie Twoja historia, doprawdy, jednak nie mam pojęcia dlaczego zwracasz się z tym do mnie. Masz tak bogatych rodziców, że pojechanie do Polski i odszukanie jej nie jest dla Ciebie zbyt dużym wydatkiem - powiedziała ironicznie dziewczyna świdrując go wzrokiem.
- Przestań robić z siebie idiotkę, a ze mnie kretyna. Dobrze wiem, że się z nią kontaktujesz i wiesz, gdzie mieszka. Tak pomyślałem, że może pomogłabyś mi ją odnaleźć. Wiem, że według Ciebie jestem ostatnim dupkiem i kretynem, że tak postąpiłem, ale chciałbym, żebyś mi uwierzyła, że się zmieniłem i naprawdę ją kocham.
- A co ja z tego będę miała? A pro po, świetna samoocena, szkoda, że dopiero teraz sobie to uświadomiłeś, sama bym tego lepiej nie ujęła. Po za tym ona jest tam szczęśliwa, bez Ciebie. Znalazła sobie faceta, który akceptuje to gdzie się wychowała, w przeciwieństwie do Ciebie.
- Ale ja przemyślałem wszystko, byłem idiotą, że tak się zachowałem, nie powinienem, powinienem mieć więcej rozumu i zamiast ją zostawiać to wspierać. Proszę, pomóż mi, a obiecuję, że Cię stąd wydostanę.
- To akurat jest mało przekonujące. Dowiedziałam się, że prawdopodobnie za kilka dni mnie już tu nie będzie. Opiekun Lilki na jej prośbę mnie stąd wyciągnie, a z tego co wiem władze sierocińca się na to zgadzają. Przykro mi, za kilka dni będziesz się musiał sam martwić o to jak się z nią skontaktujesz.
- Błagam Cię - złapał dziewczyny ręce w obie dłonie - jeśli mi nie pomożesz jej odnaleźć to moje życie nie ma najmniejszego sensu.
- Przestań mnie szantażować - prychnęła wyrywając dłonie z jego objęć.
- Nie szantażuję, mówię tak jak jest. Proszę, pomóż mi. - W jego oczach w tym momencie zobaczyła coś, czego nie widziała nigdy. Smutek. Zawsze roześmiane i pełne radości oczy teraz były zupełnie inne. Była w nich pustka przeplatająca się ze smutkiem. To już nie był ten sam chłopak co kilka miesięcy temu. Dopiero teraz, patrząc na niego obiektywnie to zauważyła. Zmienił się, naprawdę się zmienił.
- Nic na razie nie wiem, wiem, że mieszka w Warszawie. Nie znam dokładnego adresu. - zawahała się przez chwilę po czym kontynuowała dalej. - Jak władze sierocińca się zgodzą i przeniosę się do niej to dam Ci znać, gdzie dokładnie mieszka. Nie wiem ile to potrwa ale musisz być cierpliwy.
- Dziękuję - ucałował ją w obie dłonie - ratujesz moje życie przed kompletną klęską.
Wybiegł z pokoju dziękując dziewczynie jeszcze kilkanaście razy. Marietta usiadła przed lustrem, zupełnie zapomniała o tym co miała robić. Zastanawiała się nad tym czy dobrze robi, w końcu Lilka z Maksem są naprawdę szczęśliwi, a Paul sprawił jej naprawdę dużo bólu.

 *** Miesiąc później; 6 Grudnia, Warszawa. ***

Ostatni czas dla nastolatki nie był łatwy. Nie dość, że co raz częściej kłóciła się z przyjaciółką, głównie o narkotyki, których zaczęła używać nadzwyczaj często, to jej chłopak razem z zespołem wyjechali w trasę koncertową i nie mięli ze sobą prawie żadnego kontaktu przez całe dwa tygodnie. Ich rozmowy ograniczały się do kilku smsów dziennie. Również w szkole przez ćpanie dziewczyna przestawała sobie radzić. Jej oceny znacznie się pogorszyły, a obecności na lekcjach zmalały. Julita nie raz, nie dwa próbowała z nią rozmawiać, jednak to nie przynosiło najmniejszego rezultatu, postanowiła dać przyjaciółce wtedy tydzień na to, aby wrócił jej rozum, w innym przypadku będzie musiała powiadomić swojego ojca. Jednak wszystko diametralnie się zmieniło pewnego dnia, dzień przed wróceniem chłopców z trasy, no może nie tak zupełnie wszystko, bo Liliana nadal się narkotyzowała.
Kiedy siedziała na jednej z nielicznych lekcji jej telefon zaczął wibrować, sms. Po kryjomu pod ławką odczytała wiadomość od Sergiusza. " Przyjdź do mnie po szkole, to ważne. " W pierwszym momencie pomyślała, że wie o narkotykach, ale doszła do wniosku, że nie minął tydzień jeszcze i ostatnio chodzi nawet na lekcje. Trochę uspokojona dotrwała do końca lekcji po czym jak najszybciej udała się do schroniska, gdzie przeżyła ogromny szok. Zapukała pospiesznie do drzwi gabinetu Sergiusza, na co on dopowiedział jej zwyczajne proszę. Kiedy zobaczyła kto stoi na środku pomieszczenia torba znajdująca się w jej dłoni opadła na podłogę, a drzwi zostały pozostawione otwarte, natomiast brunetka po kilkunastu sekundach wisiała na szyi swojej przyjaciółki z sierocińca. Tak, Sergiuszowi udało się wyciągnąć z sierocińca Mariettę. Dopiero po chwili Lilka była w stanie cokolwiek powiedzieć.
- Miałeś mnie informować na bieżąco! - rzuciła z uśmiechem w stronę przyjaciela
- No tak, ale doszedłem do wniosku, że tak sprawię Ci większą radość - ukazał szereg białych, idealnie prostych zębów.
- Nienawidzę Cię za to! A tak naprawdę to bardzo się cieszę, że jesteś tu ze mną - zwróciła się w stronę przyjaciółki. Rozmawiali długo, musieli ustalić wszystkie szczegóły.
Ten dzień miał być dla niej najszczęśliwszym od wielu miesięcy i tak było. Kiedy Liliana, Marietta i Julita siedziały w domu dwóch pierwszych wymienionych dziewczyn do drzwi ktoś zaczął natarczywie dzwonić dzwonkiem. Rozbawiona brunetka z kieliszkiem wina w dłoni poszła otworzyć drzwi, kiedy zobaczyła po drugiej stronie Maksa i Eugene'a kieliszek mimowolnie wypadł jej z ręki rozbijając się na drobne kawałeczki, a ona sama wskoczyła na biodra chłopaka i zaczęła go namiętnie całować. Była w siódmym niebie, tego dnia nic nie mogło zepsuć.
Tego wieczoru siedzieli dość długo, później dołączyła do nich reszta zespołu. Wszyscy się bawili wyśmienicie, ich mała impreza z powodu przyjazdu zespołu i powitania nowej koleżanki wypadła niespodziewanie ale nadzwyczaj udanie.
Przez kolejne dwa tygodnie wiele się nie zmieniło. No, może oprócz tego, że Liliana mając nową motywację znów zaczęła chodzić regularnie do szkoły razem z Julą i Macią. Jednak niestety w jej ćpaniu wiele się nie zmieniło, nadal się narkotyzowała i co najgorsze nie widziała w tym nic złego, mówiła, że po tym czuje się wyśmienicie i nie ma zamiaru przestawać.
Jedyne co, a raczej kto uległ zmianie to Marcel. Teraz co raz częściej przesiadywał u Fiszki i Maci w domu. Ewidentnie nowa koleżanka wpadła mu w oko, jednak nie wiedząc czy on jej też był bardzo subtelny i po woli zbliżał się do dziewczyny nie naciskając jej ani niczego nie przyspieszając.

W końcu nadszedł 6 grudnia, Mikołajki. Dzień, który miał być piękny, mieli go calutki, od rana do wieczora spędzić w gronie przyjaciół. Było to możliwe, ponieważ akurat była sobota.
Liliana wstała przed ósmą, aby przyszykować siebie oraz swoją połowę rzeczy na którą się zdeklarowała. Na początek dnia zaparzyła sobie kawę, zapaliła blanta i wciągnęła biały proszek przez nos. Ostatnio tak zaczynała każdy dzień, bez wyjątku, najczęściej również tak go kończyła.
Wszystko było gotowe ze strony Liliany. Jedzenie zrobione i ona sama ubrana w piękną, czerwoną sukienkę do połowy uda i takiego samego koloru szpilki. Włosy wyprostowała i nałożyła na twarz delikatny makijaż, podkreślając jedynie mocnej rzęsy.
Dochodziła trzynasta, czyli pora w której mięli się schodzić przyjaciele. Gdy usłyszała pukanie do drzwi od razu pobiegła otworzyć. Z uśmiechem na twarzy od kluczyła zamek i nacisnęła na klamkę. Gdy drzwi się otworzyły i zobaczyła kto przed nimi stoi mina jej zrzedła. Była to osoba, której nie spodziewałaby się nawet w najgorszym koszmarze.
- Co tutaj robisz, Paul?! - Wycedziła przez zęby prawie krzycząc na stojącego po drugiej stronie chłopaka, na którego czapce nadal była biała warstwa puchu.
- Chciałbym z Tobą porozmawiać.
- No to możesz chcieć dalej - po tych słowach zamknęła mu drzwi przed nosem i wróciła na kanapę, jednak chłopak nie chciał dać za wygraną. Tym razem zaczął uporczywie dzwonić dzwonkiem. Po chwili Liliana była tak wściekła, że otwierając drzwi uderzyła nimi o ścianę.
- Do jasnej cholery, po co tu przyjechałeś?! Chcesz porozmawiać? Ale mi jest przykro, że ja z Tobą nie mam zamiaru rozmawiać! Nie chcę Cię znać człowieku!
- Proszę, Lilka, daj mi pięć minut, a później jeśli będziesz chciała odejdę i już więcej mnie nie zobaczysz.
- A nie możesz tego zrobić bez tych pięciu minut?
- Nie, proszę. - Jego głos z każdym wypowiedzianym słowem stawał się co raz bardziej błagalny.
- Wejdź, masz pięć minut i ani sekundy dłużej. I to tylko ze względu, że są mikołajki.
Usiedli na kanapie odwracając się w swoją stronę tak, aby widzieć swoje twarze. Przez krótką chwilę oboje milczeli, po czym Paul znowu się odezwał.
- Długo nad tym wszystkim myślałem i doszedłem do wniosku, że zachowałem się jak ostatnia świnia, dupek nie z tej ziemi, ale zrozumiałem, że jesteś osobą, którą kocham ponad życie. Wiem, zajęło mi to naprawdę dużo czasu, aby to zrozumieć, ale nie chciałem robić czegoś pochopnie. Teraz już wiem na pewno, że tylko Ciebie kocham i zawsze będę kochał, a to co wtedy się wydarzyło nie powinno mieć miejsca. Zamiast na Ciebie krzyczeć, powinienem Cię wspierać. Teraz, zachowałbym się zupełnie inaczej, to był mój wielki błąd. Tak bardzo chciałbym, żebyś mi wybaczyła, żebyśmy mogli zacząć wszystko od nowa. Wierzę w to, że nam się uda. Liluś, proszę.
- To nie jest takie łatwe, Paul. Twoja historia naprawdę mnie poruszyła, jednak czego Ty ode mnie oczekujesz? Tego, że po tylu miesiącach i po takim zerwaniu rzucę Ci się na szyję i zostawię wszystko bo Ty coś zrozumiałeś? Nie. Dobrze, że dorosłeś, zrozumiałeś swój błąd, będziesz mądrzejszy na przyszłość. Ja nie mogę Ci zaoferować nic, oprócz koleżeństwa, przyjaźni. Już dawno wyleczyłam się z Ciebie i miłości do Ciebie. Przykro mi wiesz? Bo naprawdę kiedyś myślałam, że możemy być szczęśliwi do końca...
- I tak może być, tylko musisz mi wybaczyć i zaczniemy wszystko od nowa.
- Nie, już powiedziałam. Mam faceta z którym jestem cholernie szczęśliwa, musisz to zrozumieć i zaakceptować inaczej nie widzę sensu dalszej rozmowy.
- Liluś, dobrze. Chcę, żebyś tylko wiedziała, że przeniosłem się do Warszawy. Będę chodził do jednego z tutejszych liceów i mam nadzieję, że będziemy mogli się spotykać od czasu do czasu, żeby porozmawiać. Bo ja o Tobie nigdy nie zapomnę, zawsze będę Cię kochał.
- Zaskoczyłeś mnie tym, no ale zobaczymy jak to się ułoży. Teraz mi powiedz lepiej jak mnie znalazłeś. W końcu Warszawa nie jest małą mieściną w której każdy każdego zna. - W tym momencie w pokoju pojawił się cały zespół ze zdziwionym Maksem na czele. Liliana przedstawiła wszystkim Paula i poprosiła o jeszcze chwilę prywatności.
- Dzięki Maci, ale nie bądź na nią zła. Nie chciała tego zrobić, ale tak na nią naciskałem, że nie miała innego wyjścia. Po prostu ona chciała mi pomóc, ten ostatni raz chciała pomóc nam, wiedząc jaka jest sytuacja.
- Przestań pierdolić głupoty i wynoś już się stąd, nie mam ochoty więcej Ciebie słuchać - po jej policzku spłynęła łza. W głębi serca nadal go kochała i tęskniła za wspólnie spędzonymi chwilami, ale teraz ma chłopaka, który ją kocha, który pokazał jej nowy, lepszy świat dzięki któremu jest szczęśliwa.
Paul wyszedł, a Lilka została sama z własnymi myślami. Nie wiedziała co robić, przecież kocha Liszę jak nikogo innego. Jedna wizyta tego chłopaka nie może przekreślić tego co zbudowali razem. To nie może tak być.
Po chwili dołączyły do niej dziewczyny. Marietta razem z Julą chciały ją pocieszyć, jednak ta pierwsza nie została miło przywitana.
- Nienawidzę Cię! Byłaś moją przyjaciółką a wszystko spieprzyłaś bo przyszedł do Ciebie i zaczął wciskać Ci ciemnotę! jak mogłaś mi to zrobić! - Zaczęła wrzeszczeć przez łzy. - Nie chcę Cię znać, nie chcę na Ciebie patrzeć! - w pośpiechu wzięła płaszcz z wieszaka i wybiegła na zewnątrz. Nie przejmowała się, że temperatura na dworze jest poniżej zera, a ona ma na sobie cienką sukienkę a do tego szpilki. Stała pod klatką nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, łzy ciekły jej stronieniami. Tak pięknie rozpoczęty dzień zepsuł się w mgnieniu oka.
Po chwili poczuła, że ktoś stoi za nią i obejmuje ramionami.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze - do jej uszu doszedł ciepły, spokojny głos Liszy.
- Nic nie będzie dobrze, wszystko się spieprzyło! - Wrzasnęła obracając się do chłopaka twarzą.
- Cii, nie płacz - przetarł wierzchem dłoni jej policzki - poradzimy sobie z tym.
- Nie wierzę w to, teraz wszystko się zmieni...

10 komentarzy:

  1. No nie spodziewałam się! Wcześniej mniej więcej wiedziałam co się wydarzy, a teraz ? Pustka. Równie dobrze mogła by być z tym i z tym.
    Znalazłam jeden błąd pisze się "a propos" a nie " a pro po" :P
    Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam trochę zaległości i musiałam też przeczytać poprzednie rozdziały i zdziwiłam się trochę, że tak nagle się zmieniła. Stała się pyskata, zaczęła przeklinać i te narkotyki...
    Jestem mile zaskoczona, bo to nie było do przewidzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam na razie jeden rozdział, ale podoba mi się! poczekaj jak tylko przejrzę resztę, a na pewno będziesz miała we mnie stałą czytelniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja to tam kibicuje Lilce i Pulowi, żeby się im udało. Chociaż zachował się jak sukinsyn, to zrozumiał swój błąd.
    A Max ma u mnie czarną krechę. On to chyba gorszy od Paula jest. Bo jakby faktycznie kochał Lilkę, to by je pozwolił na branie prochów. Niech spierdziela na drzewo prostować banany.
    Mam nadzieję, że dziewczyna pogodzi się z Mariettą i będzie okej.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarz na blogu i oczywiście powiadomię Cię o następnym rozdziale.
    Tematyka opowiadania, jakie tworzysz, jest dość trudna, prawda? I przede wszystkim rzadko spotykana. Ja nie podjęłabym się pisania czegoś takiego, ponieważ kiedyś byłam w sierocińcu (nazwijmy to wolontariatem) i to, co widziałam, bardzo mną wstrząsnęło. Smutne spojrzenia, nieufność. Dlatego podziwiam Cię, dodaję do linków i czekam na nowy post :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Potrafisz zaskakiwać, ja już zupełnie zapomniałam, że był ktoś taki, jak Paul, a tu proszę. Pojawia się i wywraca do góry nogami życie Lilki. Chociaż z drugiej strony Lilka sama nieźle sobie je pokomplikowała, więc może doroślejszy i mądrzejszy Paul jakoś je unormuje kosztem Maksa. No, cóż na pewno zrobiło się bardzo ciekawie.
    Pozdrawiam, a na przyszłość, to Spam mam w Menu na górze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Własnie pojawił się I rozdział. <3


    http://dont-cry-girl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie coś nowego, wreszcie :) Zapraszam i przepraszam Cię za spam. girl-sex-drugs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Staram się jak mogę, ale pewnie sama wiesz jak to jest. Dom, szkoła, nauka :( tym razem postaram się szybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odnośnie Twojego komentarza (odp. na swojej stronie, ale tutaj też to napiszę :))
    Niby cała historia zaczyna się po zgładzeniu Voldemorta, jednak musimy pamiętać, że jego poplecznicy wciąż istnieją, a w moim opowiadaniu nie zostali wyłapani od razu :) Stąd obecność nauczycieli w pociągu.

    OdpowiedzUsuń