czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział siódmy: A wszystko zawarte jest w tej jednej osobie.

Te kilka dni nad morzem minęło bardzo szybko. Długie spacery po plaży wieczorami, rozmowy i zabawa pomogły wszystkim chociaż na chwilę zapomnieć o tej strasznej sytuacji, która miała miejsce kilka dni wcześniej. Po długich przekonywaniach ojca Julity, wszyscy zaczęli mówić mu po imieniu, jedynie jego własna córka została przy "tato". Nie było to łatwe, jednak groźby wysyłane pod ich adresem przez mężczyznę spowodowały, że weszło im to w nawyk.
Po kilku pięknie spędzonych dniach wszyscy wrócili w niedzielę wieczorem do Warszawy, a co za tym idzie - do obowiązków. Dziewczyny nadrabiały zaległości w szkole, a chłopcy od razu, prosto z trasy pojechali na próbę do studia, w końcu przez te ostatnie dni zrobili sobie totalną przerwę, więc w ogóle nie ćwiczyli. Mimo natłoku zadań, które musieli zrobić byli szczęśliwi, a w tym momencie to było najważniejsze, bo kolejne tygodnie nie zapowiadały się łatwo. Lilka i Julita miały w szkole nawał sprawdzianów, a po za tym Fiszka musiała przejść jeszcze jedną, poważną rozmowę, natomiast zespół w piątek wyjeżdżał na dwa tygodnie w trasę koncertową, mimo, że byli tym zachwyceni tak naprawdę bardzo bali się reakcji ludzi na ich muzykę.
W końcu nadszedł ten jakże okropny poniedziałek. Przez wszystkich znienawidzony dzień Liliana zaczęła od papierosa i porannej toalety. Te czynności nie trwały długo, już była tak przyzwyczajona, że trwały one jedynie kilkanaście minut. Po ubraniu się i zjedzeniu śniadania udała się do szarych murów. Przy wejściu czekała na nią Jula, przywitały się i razem ruszyły pod salę. Serce Lilki waliło jak młotem, bała się spotkania z rówieśnikami, w końcu kilka dni temu wyprowadziła ją z sali policja, jakby była jakąś kryminalistką, a przecież ona tylko uwalniała się od koszmaru życia. Reakcja uczniów jej klasy pozytywnie ją zaskoczyła. Co chwilę ktoś podchodził do niej, klepał po ramieniu, podawał rękę i gratulował tak odważnej decyzji, na którą im byłoby ciężko się zdobyć. Dzięki tym małym, a jednak wielkim gestom, dziewczyna poczuła się lepiej. Rytm serca się uspokoił, a myśli nie były tak ponure. Teraz myślała jedynie o popołudniowej rozmowie, którą musi odbyć i trasie zespołu. Z jednej strony cieszyła się, że im się udało, że trasa koncertowa jest równoznaczna z promocją płyty, która wyjdzie właśnie podczas ich trasy, pierwszy singiel bardzo się spodobał i jest numerem jeden na listach przebojów z czego chłopcy, jak i ich manager są bardzo dumni. Jednak brunetka boi się czegoś innego. Boi się, że mężczyzna którego kocha zastawi ją dla kogoś lepszego. W końcu będzie gwiazdą, już jest i dziewczyny, które chciałyby z nim być będzie miał na pęczki, do wyboru, do koloru w każdym mieście inną. Ona nie chce go stracić, dzięki niemu stała się pewniejsza siebie i już nie wstydzi się swojej przeszłości, bo to właśnie Max, w każdej sytuacji powtarza jej, że od przeszłości nie ucieknie, jednak może być z siebie dumna, bo mało kto miałby odwagę uciec z takiego miejsca.
Z tych rozmyślań wyrwała ją nauczycielka języka polskiego, która stanęła przed jej ławką i z impetem uderzyła dziennikiem o blat stołu tak, że owy przedmiot o mały włos nie złamał się w pół.
- Panno Fiszer, to, że pani stała się bohaterką ostatnich dni nie zwalnia pani z obowiązku uważania na lekcjach - jej głos był surowy i donośny, jednak było coś w nim takiego, że kobietę dało się lubić.
- Przepraszam pani profesor to się już więcej nie powtórzy - rzekła w obronnym geście dziewczyna z minął zbolałego psa.
- Mam taką nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz.
Po chwili pod ręką Liliany znalazła się dokładnie zwinięta kartka. Brunetka zaczęła ją rozwijać jak najciszej umiała, tak, aby nie zwrócić uwagi nauczycielki. Na szczęście jej się udało i już po chwili czytała liścik przesłany przez Julę.
" A Ty o czym tak marzysz, że nie można Cię w ogóle z myśli wyciągnąć? J. "
" Pogadamy na przerwie. L. " - odpisała jej po czym oddała kartkę, a niespełna dziesięć minut później zabrzmiał dzwonek oznajmiający długą przerwę.
Mimo, że Jula nie paliła udała się z przyjaciółką do szkolnej palarni, aby ta mogła ugasić swój nałóg.
- To teraz powiesz mi o co chodziło? - Pytała zniecierpliwiona blondynka tupiąc delikatnie stopą o ziemię.
- Tak się zamyśliłam o chłopakach, przecież oni teraz będą mogli mieć każdą. Boję się trochę, że Max z tego skorzysta. W końcu chłopacy nie wyssali sobie tych wszystkich historii z palca, które opowiadali. Myślisz, że mógł się zmienić?
- Lilka Ty jesteś jakaś popieprzona? On świata po za Tobą nie widzi. Chodzi jak naćpany i jest w Ciebie wpatrzony jak w jakiś obrazek. Przestań tyle myśleć, bo za bardzo Ci to ostatnio nie idzie - po tych słowach wyciągnęła z między palców przyjaciółki używkę, którą sama się zaciągnęła. To nie było tak, że Julita nigdy nie paliła, wręcz przeciwnie, na różnego rodzaju imprezach zdarzało jej się to nagminnie.
- A Ty się nie boisz o Judże? - Wypaliła brunetka, po chwil żałując nie wiadomo dlaczego wypowiedzianych słów.
- Oczywiście, że nie. Jeśli naprawdę mnie kocha będzie mi wierny i wróci grzecznie, jeśli nie to nigdy nie był mnie wart. Oczywiście, byłoby mi ciężko, jednak nie ma na to reguły słońce. Jak ma być tak będzie, obojętnie czy będą od nas tysiąc kilometrów czy zrobią to pod przykrywką kłamstwa.
- Masz rację. Dziękuję. - Po tej krótkiej, lecz jakże ważnej rozmowie wróciły na lekcje, które trwały prawie do piętnastej. Po zajęciach dziewczyny rozdzieliły się. Jula poszła do studia chłopaków, a Lilka pod błahym pretekstem udała się w zupełnie inną stronę. Nie chciała nikomu na razie mówić gdzie idzie. Jeśli się powiedzie jej plan, powie wszystkim. Na razie chce trzymać go dla siebie, żeby nie zapeszyć.
Po pół godzinie stała pod Schroniskiem dla Bezdomnych w którym pracował Sergiusz. Przywitała się z paniami z kuchni po czym udała się do jego gabinetu. Zapukała delikatnie i czekała na odpowiedź. Po chwili usłyszała donośne - proszę - nacisnęła na klamkę i weszła do środka. Georgio siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery, jednak kiedy zobaczył swoją podopieczną odłożył je na bok i z uśmiechem na twarzy wskazał miejsce na fotelu na przeciwko siebie.
- Napijesz się czegoś?
- Może być kawa. - Mężczyzna wstał i zaczął przygotowywać napój dla dziewczyny. Po chwili, kiedy był gotowy w końcu usiadł ponownie na swoje miejsce.
- No to, dowiem się w końcu w czym mogę Ci pomóc?
- Pewnie. Mam taką delikatną sprawę i chciałabym, aby jak na razie została ona między nami.
- Nie ma sprawy, mów o co chodzi bo zaczynam się niecierpliwić.
- Pamiętasz, mówiłam wam o mojej przyjaciółce, Marietcie, która została w tym paskudnym miejscu. Bardzo chciałabym, aby i ona uwolniła się od tego koszmaru, jednak ja, jako sama jednostka nie mogę zrobić nic. W końcu mnie samej ledwo nie wywieźli znowu do Niemiec, ale dzięki Tobie tak się nie stało. No i tu właśnie zaczyna się moja prośba, czy nie mógłbyś pogadać z władzami tego domu dziecka, żeby i ją puścili? Tylko, że ją od początku do końca legalnie. Mogłaby zamieszkać ze mną, też zawsze się dobrze uczyła tak więc o szkołę również nie byłoby problemu. Jest jedynie problem czy Ty chcesz w to się bawić, czy chcesz mi pomóc.
- Wiesz, Lilka. Pomogłem Tobie bo byłaś już na miejscu. Nie było to łatwe, jednak się udało i bardzo mnie to cieszy. Nie wiem czy można w taki sposób wciągnąć kogoś z sierocińca. Myślę, że będzie to trudny i żmudny proces jednak postaram się aby się udało.
- Czyli pomożesz mi?
- A myślałaś, że tego nie zrobię? - Jego brwi utworzyły zabawną gąsienicę co dziewczyna skwitowała śmiechem.
- Sama nie wiem, to jest dla mnie ważne, dlatego przygotowałam się na każdą możliwość.
- No to super. Dzisiaj zbadam teren, a od jutra biorę się ostro za tę sprawę. Za to Ty spadaj do chłopaków, a później do nauki. - wygonił ją z wielkim uśmiechem na twarzy
- Jeszcze raz dziękuję i informuj mnie na bieżąco - mówiła wychodząc z pokoju - Miłego, spokojnego dnia. - po tych słowach już jej nie było. Pędziła niczym piorun do sali prób chłopaków. Była umówiona z nimi na siedemnastą. Całą paczką mieli iść coś zjeść, a później do kina. Na całe szczęście dotarła na miejsce o czasie. Przywitała się ze wszystkimi i już całą grupą, spokojnie ruszyli w kierunku najbliższego, a zarazem najlepszego fast food'a w mieście. Zamówili posiłki i rozsiedli się na wygodnych kanapach. Rozmawiając i co chwilę wybuchając śmiechem zjedli posiłek i w takiej samej atmosferze ruszyli w kierunku kina. Wybrali seans, kupili popcorn i udali się do sali kinowej. Film był dobry, ale bardzo smutny. Skończył się grubo po dwudziestej drugiej. Wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów.
- Mogę panią odprowadzić? - Pytał Max obejmując swoją dziewczynę w talii i patrząc w jej śliczne oczy.
- Jeśli panu po drodze to oczywiście.
- Po drodze, nie po drodze i tak bym Cię samej nie puścił. - po tej krótkiej wymianie zdań ruszyli przed siebie. Nie spieszyli się. Nie musieli. Byli szczęśliwi i cieszyli się chwilą. Musieli nacieszyć się swoją obecnością, w końcu już za cztery dni chłopak zniknie na całe dwa tygodnie. Z jednej strony nie jest to długi okres czasu, a z drugiej na początku związku najlepiej spędzałoby się z tą drugą osobą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
W końcu doszli pod drzwi domu dziewczyny. Stali bez słowa patrząc w swoje oczy.
- Wejdziesz? - Zapytała w końcu dziewczyna, kiedy światło na klatce schodowej po raz któryś z kolei zgasło.
- Na pewno tego chcesz? Jak już wejdę to do rana nie wyjdę - droczył się chłopak.
- O niczym innym nie marzę. - po chwili klucz znalazł się w zamku, który charakterystycznie trzasną sygnalizując otwarcie drzwi. Wpuściła chłopaka do środka i sama za nim weszła. Ściągnęli niepotrzebne ubrania i usiedli w salonie na kanapie. Włączyli po cichu telewizję na kanał muzyczny. Nie zawracali sobie tym głowy, siedzieli rozmawiając i co chwilę łącząc swoje usta w pocałunkach. Obije czuli się bezpiecznie, czuli, że mają wszystko co jest im potrzebne do szczęścia. Nie potrzebowali już nic. No, może oprócz jednej rzeczy. Chłopak skręcił blanta, odpalił go i podał dziewczynie. Tak wyluzowani i zatraceni w swoich osobach spędzili całą noc. Kiedy już nad ranem zaczynali zasypiać chłopak wyciągnął z kieszeni małą, przezroczystą torebeczkę...
- Max, czy to jest...? - zaczęła brunetka, jednak chłopak nie pozwolił jej dokończyć.
- Tak, to jest to. Kupiłem na spróbowanie. Chcesz? - Mówił wysypując proszek na blat stołu i tworząc dwie, dość grube kreski.
- No pewnie, ze chcę! - Ucieszyła się dziewczyna. Kiedy było gotowe oboje wciągnęli swoją działkę. Czuli się wspaniale, jakby nigdy nic nie byłoby w stanie zagrodzić im drogi do szczęścia, drogi do nich samych. W tym momencie liczyli się tylko oni. Nie telewizor, nie świat budzący się do życia czy też przyjaciele. Nie, teraz byli oni.
Chłopak co raz namiętniej całował swoją dziewczynę. Teraz ich pocałunki nie były już takie niewinne i dziecinne. Miały w sobie coś, czego nie da się opisać dokładnie słowami. Ich języki świdrowały się z taką prędkością i takim pożądaniem, że tylko osoby naprawdę w sobie zakochane i doświadczone mogą tego doświadczyć.
Po chwili bluzka dziewczyny wylądowała w drugim końcu pokoju. Nie opierała się. Już od jakiegoś czasu chciała to zrobić, myślała o tym nad morzem, jednak chciała poczekać, chciała, aby stało się to gdzieś, gdzie nie będzie potencjalnych świadków w postaci ich przyjaciół, a on się zgodził. Ich ubrania w zaskakującym tempie zaczęły znajdować się na podłodze, rozrzucone gdziekolwiek. W pewnym momencie Max wziął swoją wybrankę na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie delikatnie ułożył ją na łózko. Po woli zaczął ściągać jej ostatnie części garderoby, jakimi była bielizna. Po nie długiej chwili jej stanik i majtki również wylądowały w bliżej nie zlokalizowanym miejscu, a chłopak zaczął obdarowywać dziewczynę pocałunkami. Zaczynając od ust, poprzez oczy, policzki i schodząc na dół. Teraz zajął się jej szyją. Całą wycałował dokładnie i po woli. Nie spieszył się, mieli czas. Kiedy jej szyja była dokładnie wycałowana zaczął schodzić niżej. Teraz, jego celem były sutki. Po chwili pieszczenia były sterczące i twarde co utwierdziło chłopaka w tym, że zadawała swoją kobietę. Następnie przyszła kolej na brzuch oraz podbrzusze. Kiedy schodził co raz niżej Liliana wyginała się w bardzo delikatnym łuku. Rozchylił delikatnie jej nogi, tak aby czuła się komfortowo i zaczął najpierw po woli i spokojnie dotykać jej łechtaczki językiem. Z jej pochwy zaczynał wydzielać się śluz, co świadczyło o tym , że dziewczyna jest podcieniona i chce więcej. W tym momencie ruchy języka chłopaka stały się bardziej energiczne. Kiedy była już tak pobudzona szepnęła tylko:
- Wejdź we mnie, chcę Cię poczuć. - Na jego reakcję nie musiała długo czekać, ponieważ sprawianie przyjemności swojej ukochanej na niego też zadziałało. W pośpiechu zdjął bieliznę odrzucając ją byle gdzie. Ułożył dziewczynę w dogodnej dla obojga pozycji i po woli, delikatnie zaczął w nią wchodzić. Z początku jego ruchy były wolne i spokojne, tak aby nie zrazić dziewczyny. Jednak z każdą chwilą stawały się co raz szybsze i energiczne. Szczytowali równocześnie. Po skończonym stosunku Liliana położyła się wygodnie na klatce piersiowej Maksymiliana, nie zważała na to, że powinna być w szkole, że słońce było już dość wysoko. Liczyło się tylko tu i teraz. Była szczęśliwa. Czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Nie żałujesz, że to się stało? - Zapytał szkicując różnorodne wzory palcem na plecach dziewczyny.
- Nie mam czego, było wspaniale - Na jego ustach pojawił się pocałunek, po czym dziewczyna zniknęła w łazience, a chłopak zasnął.

3 komentarze:

  1. Przyznam, że takiego rozdziału się nie spodziewałam. Myślę, że powinnaś na początku wspomnieć, że zawiera ostre sceny, chociaż to pewnie tylko bardziej przyciągnęłoby małolaty xD
    No cóż, jednak nie jest tak pięknie jak się wydawało. Teraz rozumiem adres bloga. Lilka sporo przesadza z używkami, a zachęca ją nie kto inny, jak Maks. A wydawał się taki odpowiedzialny. Pozory mylą. Oby pan Sergiusz po raz kolejny okazał swą pomoc i przemówił do rozsądku młodzieży, by nie marnowała sobie życia.
    Zapraszam również do mnie na kolejny rozdział, sekret-kruka.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się działo o.O.
    Z tego Maxa to nie jest wcale taki świętoszek. Maryśka, koka, no nie ładnie, nie ładnie. Sprowadza naszą Lilkę na złą stronę. Myślę, że jakby pojawiła się jakaś fanka, to nie zawahał by się ani chwili i zdradził by Fiszka.
    To nie jest jeszcze ten chłopak, którego Lilka szuka. Ten jeden, jedyny gdzieś tam na nią czeka.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam, niech Max i Lila pójdą po rozum do głowy i zawrócą ze ścieżki narkotyków, papierosów i innych rzeczy! :D Rozdział bardzo fajny, tfu! Blog bardzo fajny, piszesz długie notki, które bardzo zadawalają oko, że tak powiem xD
    Pisz szybko :)
    [gdy-szkarlat-zamienia-sie-w-zloto]

    PS. Piątka była najlepsza, a co się tego tyczy, Max był najlepszy. Taki ... ideał :D

    OdpowiedzUsuń