Wpadli na komisariat niczym burza gradowa. Jako pierwszy na
policjantkę w recepcji rzucił się nie kto inny tylko zbulwersowany
Kamil.
- Wy psy zaszczute, gdzie jest Liliana?! Nie możecie jej
wywieźć do Niemiec, bo macie takie widzi nam się! - Jego głos niósł się
echem prawie po całym budynku.
- Proszę się uciszyć - powiedziała
spokojnie, lecz dobitnie kobieta. - Bo będę musiała wezwać ochronę. - Na to
wyznanie cała szóstka wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Taa, policja wezwie ochronę - odpowiedziała ironicznie Julita, za co została zbesztana wzrokiem przez policjantkę.
-
Dobra, zamknijcie się już - rzucił w stronę przyjaciół Max, przejmując
kontrolę nad sytuacją. - Chcielibyśmy się dowiedzieć co będzie z Lilianą
Fiszer, to jest nasza przyjaciółka, dziś zabrali ją ze szkoły i powiedzieli, że odeślą ją do Niemiec.
- Na razie nic nie mogę wam
powiedzieć, bo sama nic nie wiem. Trwa rozmowa z zatrzymaną, przed
chwilą funkcjonariusze rozmawiali z opiekunem panny Fiszer. Wszystko
wyjaśni się w przeciągu kilku godzin.
- A można porozmawiać z jej opiekunem? - wtrąciła się blondynka - To jest mój tata.
-
Oczywiście. Pan Gomulak znajduje się na drugim piętrze pod gabinetem
numer 153. Proszę tylko zachowywać się kulturalnie.
W tym momencie
obrzuciła spojrzeniem Kamila, a ten zrobił minę niewinnego dziecka.
- Dziękujemy - odparli chórem i udali się w stronę schodów.
Stanęli na półpiętrze.
- Nie wydaje wam się to dziwne, że tak od razu nam zaczęła udzielać informacji? - zaczęła Jula opadając na schodek.
-
Myślę, że nie. W końcu niecodziennie zatrzymują kogoś, kto zwiał z
sierocińca w innym kraju. Od razu wiedziała, że jesteśmy od niej,
dlatego powiedziała, bo widziała po wejściu tego głupka. - Tu Max wskazał
palcem na Kamila - że i tak nie damy za wygraną i prędzej czy później
udzieli nam tej informacji, a że jest leniwa to wolała to zrobić prędzej
i mieć spokój.
- Max, przestań tak myśleć bo zaczynasz mówić od rzeczy - wyśmiał go Beba, po czym wszyscy ruszyli w podane wcześniej miejsce.
Pokój
znajdował się na samym końcu korytarza. Z daleka dostrzegli postać
mężczyzny, który siedział na krześle ze schowaną w dłoniach głową. Przyspieszali kroku i już po chwili stali obok niego.
- Tato, co z nią? Powiedz, że się uda, że ona tu z nami zostanie.
-
Tego nie jestem pewien. - Zrobił krótką pauzę, po czym kontynuował -
Składanie zeznań w tym pomieszczeniu to prawdziwa katorga. Jest tu dwóch
policjantów od nas i dwóch z Niemiec, najbardziej nieprzyjemni są
oczywiście ci nasi, chociaż tamtym też dużo nie brakuje. Jeśli Liliana
się złamie wywiozą ją już dziś wieczorem...
- Nie, nie mogą. Nie
pozwolę, żeby oni ją zabrali, żeby wyjechała. Ona nie może. Musi zostać -
zaczął mówić Max bez ładu i składu, wyrzucał z siebie pojedyncze zdania,
jednak to wystarczyło, aby przyjaciele zrozumieli o co mu chodzi.
-
Trzeba być dobrej myśli. Już niedługo przesłuchanie powinno się
skończyć.
W tym właśnie momencie z sali wydobył się krzyk dziewczyny,
był krótki, ale bardzo głośny. Pan Sergiusz chciał wejść do środka,
jednak drzwi były zamknięte na klucz. Po policzkach Julity zaczęły
spływać łzy, w jej głowie pojawiły się najgorsze obrazy tego, co mogło
dziać się w środku. Schowała się w ramionach swojego chłopaka. Cała
piątka usiadła na krzesłach i próbowali spokojnie czekać. Nikt nic nie
mówił, każdy pogrążony w swoich myślach i co najgorsze w
przypuszczeniach. Wyjątkiem był nie kto inny jak Lian, który chodził w
jedną i drugą stronę mamrocząc coś pod nosem. Nikt go nie uspakajał, nie
zatrzymywał, każdy wiedział ile Liliana dla niego znaczy.
Taka
atmosfera trwała przez kolejne półtorej godziny. W końcu drzwi się
otworzyły, a z pomieszczenia wyszło czterech policjantów, a na ich
miejsce wszedł jeden, którego przyjścia nawet nie zauważyli. Wszystkich
zastanawiało dlaczego Lilka została w środku. Opiekun dziewczyny wstał,
podszedł do nich i zaczął rozmawiać. Mówili szeptem, tak, aby nikt nie
usłyszał tej rozmowy, chociaż dobrze wiedzieli, że i tak się dowiedzą.
Cała szóstka stała prawie na baczność z niecierpliwością czekając na
wieści o przyjaciółce. Gdy w końcu podszedł do nich nie miał za ciekawej
miny.
- No, mów! - Wydarła się w końcu Julita nie mogąc dłużej wytrzymać tej nerwowej sytuacji.
-
Dziś na pewno nie zostanie odesłana, ani nie wyjdzie na wolność. Spędzi
tutaj noc, a jutro kurator, który jak się okazało miał podsłuch na całe
przesłuchania zdecyduje co dalej. Teraz musimy czekać. Jutro w południe
wszystko będzie jasne.
- To jest jakiś absurd - wymamrotał Max, po
czym opierając się o ścianę usiadł na podłogę. Nie mógł wytrzymać,
dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo ta zielonooka piękność
zawróciła mu w głowie.
- Wszystko będzie dobrze, stary. - Marcel
poklepał go po ramieniu i pomógł wstać.
Nie było sensu dłużej siedzieć
pod salą, w końcu prędzej czy później i tak by ich stamtąd wyrzucili.
Dochodziła prawie osiemnasta, Georgio poszedł do domu, a grupka
przyjaciół skierowała się nad Wisłę. Nie mieli ochoty
wracać na próbę czy też do domów. Wszyscy kochali Lilianę, oczywiście
nie tak jak Lisza, ale kochali ją jak siostrę. Kupili kilkanaście piw i
postanowili tak spędzić cały wieczór, a może i noc. Nie mówili wiele,
przez większość czasu każdy był pogrążony we własnych myślach. Dopiero,
kiedy zrobiło się już zupełnie ciemno, a świat rozjaśniał tylko księżyc w
pełni i gwiazdy zebrało im się na zwierzenia.
- Wiecie, wiem co
czuje Max, nie dałabym sobie rady chyba jakbym się dowiedziała, że
następnego dnia mogę nie zobaczyć Judży, że nie będę mogła pójść do
niego jak będzie mi źle i się po prostu przytulić. To jest okropne
uczucie, już kiedyś je przeżyłam, nie chcę, żeby stało się tak drugi
raz. - Po policzkach Juli już nie po raz pierwszy tego dnia spływały łzy,
wszyscy spojrzeli na nią pytająco, chociaż domyślali się o co chodzi. -
Mówię o mojej mamie, tak bardzo ją kocham, tęsknię i nie mogę się
przyzwyczaić, że jej już nie ma, że nie mogę pójść, usiąść jej na
kolanach i porozmawiać o głupstwach, tak jak robiłam, kiedy byłam mała.
Tak samo nie chcę teraz stracić Lilki, nie mogę stracić osoby, którą
kocham.
Eugene przytulił blondynkę, która nie była w stanie już nic
więcej powiedzieć. Max wpatrywał się w nią jak w obrazek, mówiła to, co
on czuł właśnie w tym momencie. Miał nowo otwarte piwo, złość w nim aż
się gotowała. Wstał i podszedł na koniec krótkiego pomostu, stanął na krawędzi, wszyscy myśleli, że będzie skakał do wody - mylili się. Wziął
zamach i wrzucił do jeziora pełną butelkę trunku, a przy tym wydał z
siebie tak przeraźliwy dźwięk, że jakby ich tam nie było, pomyśleliby,
że jakieś zwierze zostało brutalnie zabite. Wrócił po kilku sekundach,
spojrzał na każdego po kolei i zaczął mówić
- Kocham ją tak jak
zawsze chciałem kogoś pokochać, może to i głupie bo przecież znamy się
ile? Trzy miesiące, cztery? Jednak tak się stało. Nie chcę robić z
siebie jakiejś ofiary losu czy coś w tym rodzaju, potrzebuję, żebyście
mnie wysłuchali. Wiem, że nigdy nie byłem idealny, zawsze traktowałem
dziewczyny przedmiotowo, ba powiedziałbym nawet, że jak szmaty, ale
kiedy zobaczyłem ją od razu coś we mnie pękło, pomyślałem, że ona jest
warta wszystkiego, każdego wyrzeczenia, każdej pokusy, której muszę się
oprzeć. I tak się stało, że się zakochałem, nie powiedziałem jej tego,
bo czekałem na odpowiedni moment, a teraz? Teraz on może w ogóle nie
nadejść. Jeśli ona wyjedzie nie poradzę sobie sam z tym wszystkim.
-
Nie wyjedzie, a jak wyjedzie ściągniemy ją tu mimo wszystko, nie
pozwolimy wam cierpieć, bo ona też cię kocha. Miałam ci tego nie mówić,
ale w tej sytuacji myślę, że powinieneś to wiedzieć, tylko nie mów jej,
że się wygadałam. - Skinął tylko głową i przytulił przyjaciółkę.
Po
tych wyznaniach nie mieli ochoty na więcej przeżyć, po prostu do rana
siedzieli prawie w całkowitym milczeniu, czasami rzucili tylko parę zdań,
jednak to nie było im potrzebne, potrzebowali się wyciszyć. W końcu
Jula zasnęła w ramionach Beby, a Kamil Mikołaja, natomiast Marcel spał
oparty o Liszę, który jako jedyny czuwał patrząc w wodę.
Obudzili
się, gdy wzeszło słońce. Nie przebierając się poszli do schroniska, aby
tam zjeść śniadanie i poczekać z ojcem Julity, aby pójść na komisariat.
Czas
leciał im niesamowicie wolno. Nie mieli ochoty rozmawiać, a tym bardziej
się uśmiechać. Kiedy wybiła jedenasta trzydzieści na piechotę udali się
na komisariat, który oddalony był o piętnaście minut drogi. Kobieta w
recepcji bez zbędnych pytań powiadomiła ich, gdzie mają się udać, a ci
nadal w milczeniu poszli na pierwsze piętro, gdzie mieli czekać pod salą
numer 101.
Te piętnaście minut, które musieli czekać ciągnęło im
się niemiłosiernie. W końcu wybiło południe, a z sali wyszła niewysoka
kobieta oraz dwóch policjantów.
- Pan Sergiusz Gomulak? - powiedziała cichym, lecz wyraźnym głosem. Mężczyzna podniósł się z krzesła i stanął na przeciwko niej.
- Tak, słucham.
-
Jestem kuratorem. Postanowiłam, że panna Lilianna Fiszer może pozostać w
Polsce, pod warunkiem, że będzie uczęszczała do szkoły, a pan co pół
roku będzie wysyłał do władz sierocińca informacje na temat jej postępów
w nauce.
- Dobrze, oczywiście.
Kiedy to odpowiedział cała
trójka ruszyła na dół, a z sali wyszła Liliana, z jej oczu płynęły łzy.
Nie wiadomo było czy to łzy szczęścia czy smutku. Wszystkie oczy
przyjaciół były na nią skierowane, nikt się nie ruszył z miejsca,
ponieważ to Max miał się nią zająć, to do niego teraz należała ta
chwila.
Podszedł do niej i ujął w swoje muskularne ramiona. Jego serce waliło jak młotem.
-
Nie płacz, teraz wszystko będzie dobrze. Już jesteś bezpieczna, od tej
chwili, już na zawsze. Nie pozwolę cię już nigdy więcej skrzywdzić. Bo
wiem, że tam cię skrzywdzili, to był ostatni raz. - Odsunął ją od siebie parę milimetrów tak, aby mógł spojrzeć w jej zapłakane oczy - Kocham cię i tak już pozostanie. - Przytuliła się do niego jeszcze mocniej,
stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha
- Ja też cię kocham.
Staliby tak całą wieczność, gdyby nie Julita, która stanęła za plecami
chłopaka i chrząkała ostentacyjnie. Odsunął się kawałek tak, aby
pozostali mogli się przywitać z przyjaciółką, a ci jakby na trzy-cztery
rzucili się na nią zwalając z nóg.
- Tak bardzo cieszymy się, że
zostałaś z nami! - ryknęli chórem, a Fiszka zaczęła się śmiać tak
głośno na ile pozwalały jej mięśnie brzucha obciążone ciężarem
przyjaciół.
Po takim przywitaniu pan Sergiusz postanowił, że do
końca tygodnia mają wolne w szkole, czyli zapowiadał się długi weekend,
ponieważ dopiero był wtorek.
- No, ale co będziemy robić przez ten czas? - wypalił Marcel.
-
Dobrze, że pytasz - odparł mu Georgio. - Miałem przeczucie, że tak
będzie dlatego wynająłem domek nad morzem, do którego wszyscy pojedziemy
świętować!
- TAK! - W budynku rozległy się krzyki siedmiu zadowolonych osób.
W pośpiechu udali się do swoich domów, aby się spakować, ponieważ już za kilka godzin mieli ruszyć na zasłużony odpoczynek.
Podróż
nad morze minęła w bardzo przyjemnej i miłej atmosferze. Mimo, że kiedy
dojechali do Chałup padał deszcz i pogoda nie zachwycała oni mieli
znakomite humory. Weszli do domku po tym jak pan Sergiusz odebrał
klucze.
- No dobra, a ile osobowe są pokoje i ile ich jest? - zapytała blondynka
- Są dwa jednoosobowe i trzy dwuosobowe...
- Czyli pary śpią razem? - Ponownie odezwała się Julita.
- Jak widać.
Na
tę kolejną, dobrą wiadomość ucieszyli się i każdy udał się do swoich
pokoi, aby się trochę odświeżyć, w końcu ostatni raz stali pod
prysznicem ponad dwadzieścia cztery godziny wcześniej.
Liliana
rzuciła się na wygodne łóżko, a Max postawił jej walizki w rogu pokoju,
tak jak swoje. Podszedł do łóżka dziewczyny i kucnął tak, aby spojrzeć w
jej oczy.
- Tak bardzo się cieszę, że jesteśmy tu jako para - odezwał się blondyn.
-
Też się z tego cieszę. - Pocałowała go delikatnie w usta po czym
zabierając najpotrzebniejsze rzeczy udała się do łazienki, aby się odświeżyć...
Uff dobrze, że wszystko się ułożyło. Lilka nie musi wracać do sierocińca, a na dodatek ma chłopaka.
OdpowiedzUsuńChyba trochę nie usłuchała się kuratorki, bo przecież miała chodzić do szkoły, a tu sobie wyjeżdżają na wakacje. Ale pan Sergiusz ją jak i pozostałych jakoś usprawiedliwi ;p.
Czekam na kolejny rozdział.
Co za szczęście, ze się została....
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny.
Pozdrawiam ;D
Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło i przynajmniej rozwiały się moje obawy, że Lilka będzie miała problemy z powodu ucieczki. Bo teraz władze sierocińca wiedzą, że jest w Polsce i jest tam na stałe. A to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńMam jednak wrażenie, że wątek Lialinny i Maxa rozwinął się zbyt wszystko. Ni stąd ni zowąd wyznają sobie miłość? To trochę mało realistyczne, nie uważasz? Ale to tylko taka mała uwaga.
Nie zmienia to jednak faktu, że rozdział był naprawdę dobrze napisany. Uczucia i myśli bohaterów.. To naprawdę na plus.
A i jeszcze jedno! Wyjustuj tekst i zacznij pisać z akapitami, tekst będzie wyglądał na czytelniejszy. :)
Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga, jest najlepszy z dotychczasowych i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie zamierzasz go zmieniać! ♥
Mam nadzieję, że moje uwagi cię nie uraziły, ale z doświadczenia wiem, że krytykę trzeba przyjmować z uśmiechem. Człowiek uczy się na błędach, prawda?
Cóż, czekam na kolejny rozdział i życzę ci powodzenia w dalszym pisaniu!
Pallina
Oczywiście, że nic się nie stało. :) Dobre rady są zawsze przydatne. A co do wątki Lilki i Maxa, to może i szybko jak na odcinki, tyle, że oni w opowiadaniu znają się już kilka miesiecy, tak jak jest napisane, spotykali się często, aby się poznać lepiej ;)
UsuńPo pierwsze strasznie mi się podoba nowy szablon. Lubię takie stonowane, ziemiste kolory :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to dobrze, że wszystko się tak szczęśliwie wyjaśniło. Lilka będzie mogła wreszcie zacząć spokojnie życie z Maxem. Jej, udana z nich para. Myślę, że chłopak ma na nią dobry wpływ i dodaje jej dużo pewności siebie.
Pozdrawiam!