czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział dziewiąty: " Aż w jedną krótką chwilę, pojmiesz po co żyjesz..."

Nie wrócili do środka, mimo sprzeciwów chłopaka udali się na krótki spacer. Szli w milczeniu, w głowie dziewczyny kłębiło się wiele myśli, które nie chciały dać jej spokoju. Zastanawiała się dlaczego pojawił się teraz, w takim momencie jej życia, kiedy wszystko zaczęło się układać i nabierać kolorów. To było dla niej za wiele. W jednej chwili pomyślała o narkotykach, ale po chwili zrozumiała, że to nie jest wyjście bo ten problem nie ucieknie, ba wróci ze zdwojoną siłą a to nie było rozwiązaniem.
Usiedli w pobliskiej kawiarni, zamówili napoje i nadal milczeli. Dopiero, kiedy kelnerka przyniosła im zamówienie brązowowłosa się odezwała:
- Max, ja już nie chcę brać dragów, i chcę, żebyś Ty też przestał.
- Co Ci odbiło? - Zapytał trochę rozkojarzony chłopak.
- Przez tę sytuację zrozumiałam, że to do niczego nie prowadzi, chyba tylko do kłopotów. Ok, maryśka od czasu do czasu ale nie białe. I jeśli nie zaakceptujesz mojej decyzji nasz związek nie ma przyszłości. - Nie patrzała na niego, jej celem były kwiaty stojące w doniczce przy oknie.
- Dla Ciebie wszystko, skarbie - przybliżył się do niej i musnął wargami jej policzek, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - A teraz mi powiedz co on chciał od Ciebie.
- Chciał wrócić, powiedział, że się zmienił, że nie widzi sensu w życiu beze mnie, że mnie kocha i tylko na mnie mu zależy. Przeprowadził się do Warszawy, tu będzie się uczył, a co dalej nie wiem, nie chcę wiedzieć. Powiedziałam mu, że mogę się z nim przyjaźnić, nic więcej bo kocham tylko Ciebie i nic tego nie zmieni.
- Kocham Cię i nie pozwolę, aby ktoś mi Cię odebrał, a już na pewno nie pozwolę Cię skrzywdzić.
Siedzieli w tej kawiarni około godziny po czym wrócili do domu, gdzie czekała na nich reszta przyjaciół. Jedynie czego się obawiała to spotkania z Mariettą, zrobiła jej dużą przykrość spotykając się z Paulem i podając mu jej adres, ale w głębi serca kochała ją jak siostrę i nie potrafiła się na nią długo gniewać. Gdy się rozebrali przyjaciele zostawili je same, aby mogły spokojnie porozmawiać.
- Marietta - zaczęła po woli Lilka - zawiodłaś mnie tym, że podałaś mu mój adres, jednak nie umiem się na Ciebie gniewać, jednak musisz wiedzieć, że to co zrobiłaś było poniekąd dobre, po tym jak go zobaczyłam zrozumiałam, ze jest przeszłością i już nigdy nie będę z nim szczęśliwa.
- Przepraszam, naprawdę myślałam, że on to rozegra inaczej, subtelniej ale cieszę się, że nie wynikło z tego nic głupiego i przysięgam już nigdy nie robić nic za Twoimi plecami.
Po półgodzinnej rozmowie poszły do znajomych, którzy siedzieli w kuchni. Wszyscy zwrócili na nie swoje spojrzenia, które były pytające.
- Już jest dobrze, ale teraz ruszać dupy i pomóc w przygotowaniach obiadu - stwierdziła Lilka uśmiechając się szeroko, a wszyscy zgodnie z jej poleceniem zabrali się za przygotowania. Dopiero po dwóch godzinach wszystko było gotowe i całą ósemką siedzieli w salonie śmiejąc się i zajadając pyszny, zrobiony wspólnie obiad.
Nikt nie wspominał o wcześniejszym wydarzeniu ani o narkotykach, Max wcześniej opowiedział im o rozmowie w kawiarni dlatego wszyscy zadowoleni mówili tylko o miłych rzeczach zupełnie z tym nie związanych.
Cały dzień minął im w bardzo miłej i wesołej atmosferze, wieczorem Jula i Eugene stwierdzili, że idą do dziewczyny, Marietta została wyciągnięta przez Marcela na imprezę, stwierdzając, że wrócą późno w nocy, a Mikołaj i Kamil również zwinęli się pod błahym pretekstem. Po takim ułożeniu sytuacji około dwudziestej pierwszej Lila i Lisza zostali sami. Włączyli cicho muzykę i siedzieli na kanapie wtuleni w siebie. Tego było im w tym momencie potrzeba, siebie nawzajem bez zbędnych słów.
- Wiesz, przeprowadzamy się z Macią. - Powiedziała w końcu dziewczyna.
- Co? Gdzie?!- Wystraszył się nie na żarty blondyn.
- Na Florydę - wypaliła po czym zaczęła się śmiać.
- No mów prawdę, a nie bo ja zaraz umrę z nerwów!
- Dwie ulice stąd, to mieszkanie jest po prostu za małe na nas dwie. Teraz Sergiusz załatwił nam trzypokojowe mieszkanie.
- Jak się wystraszyłem! Ale miło, że się tym zajął bo to na prawdę jest za małe na was dwie, a tak każda będzie miała swój pokój, a co za tym idzie odrobinę prywatności - w tym momencie zaczął całować ją po szyi.
- Też się z tego cieszę, po jutrze przeprowadzka wieczorem. - Próbowała nie reagować na zaczepki chłopaka, ale to co robił sprawiało jej ogromną przyjemność. Kiedy jednak zaczął odpinać jej bluzkę do mieszkania zawitała Marietta z Marcelem, tym samym przerywając im ledwo zaczęte pieszczoty.
- A wy już? - Zapytał z lekkim żalem Lisza.
- Nie było nic ciekawego to kupiliśmy procenty, zadzwoniliśmy po resztę ekipy i oto jesteśmy! - krzyknął Marcyś.
- No, a gdzie macie tę resztę? - Wypaliła Fiszka siadając prosto i zapinając guziki bluzki.
- Będą za dziesięć minut - odpowiedziała za kolegę Macia po czym skierowała się po kieliszki i szklanki.
Tak jak mówili przyjaciele, po dziesięciu minutach reszta towarzystwa pojawiła się w mieszkaniu. W wyśmienitych humorach spożywali procenty i wygłupiali się z każdej wypowiedzianej lub pokazanej błahostki.
Zupełnie zapomnieli o wcześniejszych wydarzeniach, teraz liczyli się tylko oni i ich przyjaźń a także obecność najbliższych.
Zasnęli dopiero wtedy, kiedy zaczęło wstawać słońce.
Liliana i Max zajęli łózko dziewczyny, Cyprian z Mikołajem upodobali sobie salonową kanapę, Marietta z Marcelem ułożyli się wygodnie w łóżku dziewczyny, a Jula z Bebą dostali mnóstwo koccy i śpiwory po czym zajęli miejsce na salonowej podłodze.
Wszyscy usnęli w mgnieniu oka z uśmiechami na twarzach.
Nie wiedzieli tylko, że ktoś obserwuje ich mieszkanie po drugiej stronie ulicy.

1 komentarz:

  1. Coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec ich przygód z narkotykami. Często brali kokainę, a to chyba szybko uzależnia. Narkomani tak od tak, z dnia na dzień nie powiedzą sobie, że nie biorą. A nawet jeśli, to za klika dnia dopadnie ich tak zwany głód i znów sięgną po biały proszek.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń